Rocznice

13 lat od słynnego lądowania kapitana Wrony w Warszawie. Po latach poznaliśmy zaskakujące przyczyny tamtych wydarzeń

1 listopada minęło dokładnie 13 lat od pamiętnych wydarzeń na lotnisku im. Chopina w Warszawie. Samolot Boeing 767 z 230 osobami na pokładzie wylądował na pasie stołecznego lotniska bez wysuniętego podwozia. Za sterami siedział kapitan Tadeusz Wrona, którego media okrzyknęły szybko narodowym bohaterem. Dziś znamy już zaskakujące przyczyny tego zdarzenia.

Spis treści

  1. Awaryjne lądowanie Boeinga na Okęciu 1.11.2011
  2. Pechowy lot z Nowego Jorku do Warszawy
  3. Jaka jest prawda o awaryjnym lądowaniu samolotu kapitana Wrony?

Awaryjne lądowanie Boeinga na Okęciu 1.11.2011

Tamten dzień Wszystkich Świętych zapamiętała większość Polaków. 1 listopada 2011 roku po południu miliony osób z zapartym tchem śledziły przed ekranami telewizorów jak samolot Boeing pilotowany przez kapitana Tadeusza Wronę podejmuje próbę lądowania na lotnisku Chopina w Warszawie bez wysuniętego podwozia.

Ten dramatyczny wyczyn związany był ze zgłoszoną przez załogę awarią podwozia, która uniemożliwiała jego wysunięcie. Lądowanie było obarczone ogromnym ryzykiem, na miejsce zjechały się służby ratunkowe. Media na żywo transmitowały krążący nad Warszawą samolot, który szykował się do momentu lądowania.

Pechowy lot z Nowego Jorku do Warszawy

1 listopada 2011 roku Boeing 767 odbywał lot z Newark (okolice Nowego Jorku) do Warszawy. Kapitanem lotu nr 016 był Tadeusz Wrona, a drugim pilotem Jerzy Szwarc. W trakcie wykonywania rutynowego rejsu doszło do awarii maszyny. Piloci zgłaszali usterkę centralnego systemu hydraulicznego.

Podjęto próbę wysunięcia podwozia maszyny, ale zakończyła się ona niepowodzeniem, podobnie jak kolejna przeprowadzona w trybie awaryjnym. Okazało się, że zadziałały klapy, ale nie wysunęło się podwozie. Następnie samolot jeszcze przez godzinę latał w okolicy Warszawy wypalając paliwo i licząc, że podwozie wysunie się samoczynnie pod wpływem grawitacji. Tak się jednak nie stało i zdecydowano o próbie przyziemienia maszyny bez wysuniętego podwozia.

Ten moment śledziła cała Polska. Około godziny 14:30 samolot wylądował na pasie warszawskiego lotniska, ocierając się kadłubem i gondolami silników o nawierzchnię, która została przedtem zalana pianą przeciwpożarową przez strażaków.

Próba zakończyła się powodzeniem i samolot bezpiecznie wyhamował na pasie, a na pokładzie nie doszło do pożaru. Po tym spektakularnym zdarzeniu kapitan Tadeusz Wrona momentalnie stał się rozpoznawalny w całej Polsce, okrzyknięto go wręcz narodowym bohaterem, a prezydent Bronisław Komorowski wręczył załodze ordery i odznaczenia.

Jaka jest prawda o awaryjnym lądowaniu samolotu kapitana Wrony?

Gdy emocje opadły, sprawą awaryjnego lądowania zajęła się państwowa komisja, która określiła zdarzenie jako "wypadek lotniczy". Jej raport końcowy opublikowano po sześciu latach prac.

Jako przyczyny zdarzenia wskazano uszkodzenie przewodu hydraulicznego, ale także... błąd załogi maszyny. Okazało się, ze w kabinie pilotów znajdował się otwarty bezpiecznik odpowiadający za zasilanie instalacji awaryjnego wypuszczania podwozia. W trakcie podjęcia awaryjnej próby wysunięcia podwozia, załoga samolotu miała nie sprawdzić jego pozycji. Gdyby to zrobiła i ustawiła go w prawidłowy sposób, podwozie wysunęłoby się.

Prawdopodobnie bezpiecznik został przypadkowo otwarty, co związane było z kolejną przyczyną incydentu, czyli brakiem osłon zabezpieczających bezpieczniki na panelu w kabinie pilotów.

Mimo tych faktów nie da się ukryć, że kunszt umiejętności lotniczych pilota Tadeusza Wrony nie ulega wątpliwości - wykonał on jedyne w historii warszawskiego lotniska lądowanie awaryjne bez wysuniętego podwozia, które zakończyło się bezpiecznie.

Zobacz galerię zdjęć z tamtego pamiętnego zdarzenia:

Zbudować CPK zlikwidować Okęcie