W czwartek rano na moście nad Kanałem Żerańskim pojawili się aktywiści w charakterystycznych pomarańczowych kamizelkach. To czwarty dzień ich protestu, który rozpoczął się w poniedziałek. Jak zapowiadają, podobne akcje mają odbywać się codziennie przez dwa tygodnie.
W poprzednich dniach Ostatnie Pokolenie pojawiło się już na Moście Poniatowskiego czy na Moście Gdańskim. Za każdym razem interweniować musiała policja, która zabierała z miejsca protestu poprzyklejanych do jezdni aktywistów. Wcześniej grupa zasłynęła oblaniem farbą warszawskiej Syrenki czy zakłóceniem koncertu w Filharmonii Narodowej.
Aktywiści chcą powstrzymania kryzysu klimatycznego
Jak podkreślają aktywiści, ich akcje mają na celu zwrócenie uwagi i nagłośnienie ich postulatów. Domagają się oni przekazania 100% środków z budowy nowych dróg ekspresowych i autostrad na regionalne i lokalne połączenia kolejowe i autobusowe od 2025 roku, a także utworzenia biletu miesięcznego za 50 złotych na transport regionalny w całym kraju.
"Nie mamy wyboru. Przystępujemy do walki o nasze wspólne zdrowie i bezpieczeństwo w obliczu zapaści klimatycznej. Ignorując nasze postulaty, polski rząd odwraca wzrok od tysięcy udarów wśród seniorów z powodu upałów, wysokich cen jedzenia, braku wody w kranach latem. Pozostawieni sami sobie, pełni przerażenia o siebie i swoich bliskich, musimy się bronić. Jesteśmy pierwszym pokoleniem, które wie o kryzysie klimatycznym i ostatnim pokoleniem, które może powstrzymać jego najgorsze skutki. To nasz obowiązek" – mówi Łukasz Stanek ojciec rocznego syna, członek Ostatniego Pokolenia.
Pole Mokotowskie wiosną 2024. Robi wrażenie po remoncie!