Spis treści
- Zorza w Warszawie, czyli nowy festiwal Dawida Podsiadło
- ZORZA wspierana przez T-Mobile - kalosze niepotrzebne
- ZORZA wspierana przez T-Mobile - nowość i nostalgia
- Jeden, ale duży kłopot Zorzy
- Czy Zorza ro(c)kuje?
Zorza w Warszawie, czyli nowy festiwal Dawida Podsiadło
Gdy kilka miesięcy temu Dawid Podsiadło ogłosił, że zorganizuje własny festiwal muzyczny, oczekiwania wobec tego wydarzenia były, siłą rzeczy, ogromne. Wielu postrzegało go jako wyzwanie rzucone konkurencji, czyli przede wszystkim Męskiemu Graniu. Warto pamiętać, że to projekt, który zapewnił Podsiadle wielką popularność i był jednym z czynników, który wzniósł go na muzyczny szczyt.
Po latach wspólnego koncertowania Podsiadło odciął się od MG (co było szczególnie wyraźne w zeszłym roku, gdy podczas jubileuszowej, 15. trasy Męskiego Grania przez scenę przewinęli się niemal wszyscy ważni dla tej inicjatywy artyści, ale zabrakło właśnie Dawida) i postawił na własny projekt. W ten sposób po raz kolejny udowodnił, że jest niezwykle ambitnym artystą, który ciągle stara się przesuwać poprzeczkę coraz wyżej.
W sobotę, 12 lipca - w drugi dzień trwania festiwalu w Warszawie - udaliśmy się na Zorzę, aby ocenić jak festiwal sygnowany nazwiskiem Dawida Podsiadły radzi sobie w praktyce. Warszawa to dopiero trzeci przystanek na trasie, a należy pamiętać, że jego początki były wybitnie trudne.
Po czerwcowej inauguracji w Poznaniu na organizatorów wywalała się fala krytyki - wielkie oburzenie wzbudziły problemy z płatnościami w punktach gastronomicznych (terminale przestały pracować, a sprzedający nie mogli przyjmować gotówki), brak zasięgu telefonii komórkowej i Internetu. Atakowano także zbyt małą jak na tego typu imprezę przestrzeń oraz kilometrowe kolejki do strefy gastro i wody.
Twórcom Zorzy nie pomogła też pogoda, bo w czasie inauguracji nad terenem festiwalu przeszła ulewa, która sprawiła, że miejsce zmieniło się w wielkie błotnisko. Sytuacja była na tyle poważna, że Podsiadło zaoferował, iż niezadowoleni festiwalowicze mogą wymienić swoje bilety na specjalny voucher, z którym będą mogli wejść na przyszłe edycje festiwalu ZORZA lub solowe koncerty Dawida.
ZORZA wspierana przez T-Mobile - kalosze niepotrzebne
Miesiąc po tych wydarzeniach, widać, iż organizatorzy nauczyli się na błędach i poprawili formułę imprezy. W Warszawie terminale działały, zasięg na terenie festiwalu był bardzo dobry, a organizacja sprawnie przekazywała m.in. przez megafony najważniejsze informacje, dzięki którym można było uniknąć kolejek. Te oczywiście - jak na każdym festiwalu - były, ale wybór punktów z jedzeniem i street foodów był naprawdę duży i każdy mógł wybrać mniej oblegany.
Na wypadek ulew, których na szczęście w stolicy udało się uniknąć, na całym terenie festiwalu ułożono specjalne sztuczne podłoża, które pozwalały przejść suchą stopą. Dzięki temu kalosze, na których wzięcie pół żartem, pół serio, namawiali organizatorzy okazały się niepotrzebne.
ZORZA wspierana przez T-Mobile - nowość i nostalgia
Muzycznie również wydarzenie było całkiem zróżnicowane i ciekawe, ale można było odczuć pewnie niedosyt, bo line-up był wyjątkowo skromny. Można to jednak zrzucić na karb krótkiego stażu tej imprezy i liczyć, że w kolejnych edycjach liczba muzycznych gości będzie znacznie większa, a doznania intensywniejsze.
Oczywiście główną gwiazdą obu festiwalowych wieczorów (piątku i soboty) był Podsiadło, który wykonywał utwory swoje i gości. Wpierw z Kaśką Sochacką zagrali nastrojowe utwory z ich nowego mini-albumu "Tylko haj", a całość przeplatali swoimi solowymi piosenkami, z kolei w sobotę już w całości Podsiadło skoncentrował się na repertuarze zespoły Myslovitz, który wykonywał wraz z gościem - ikonicznym byłym liderem tej formacji, Arturem Rojkiem.
Z pewnością są to projekty, które zapiszą się w pamięci widzów - wspólny album Podsiadły i Sochackiej to zresztą jeden z najważniejszych muzycznych krążków tego roku, zaś nowe interpretacje ponadczasowych przebojów Myslovitz stanowią piękny muzyczny most rozpostarty pomiędzy pokoleniem X a milenialsiami. Hołd, który wykonują dwaj muzyczni herosi obu tych pokoleń, czyli Rojek i Podsiadło.
Jeden, ale duży kłopot Zorzy
Była jednak na Zorzy jedna rzecz, która wyraźnie się nie udała - poziom nagłośnienia. Skarżyli się na niego liczni internauci. Oto niektóre z ich komentarzy: "Halo halo ZORZA? Słabo słychać, dajcie głośniej", "słychać było co kto mówi do siebie obok, słychać było bardziej śpiew widzów niż wokalistów", "ZORZA, zróbcie coś jutro z dźwiękiem, bo jest słabiutko". Podczas koncertów było po prostu zbyt cicho, co - jak na festiwal muzyczny - jest sporym niedociągnięciem.
Jednak przyczyna tego stanu rzeczy tkwi w samej lokalizacji warszawskiego festiwalu (a był nią bielański teren AWF-u). Chodzi o otaczający kampus rezerwat przyrody Las Bielański. Specjalny komunikat w tej sprawie wystosował nawet Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Warszawie.

Dowiadujemy się z niego, że poziom głośności koncertów wynikał z ograniczeń nałożonych przez tę instytucję na organizatorów. Powodem jest troska o zwierzęcych mieszkańców pobliskiego rezerwatu przyrody. Stąd nasuwa się pytanie, czy decyzja o lokalizacji festiwalu na AWF-ie była słuszna. Kwestia ograniczeń w nagłośnieniu w tym miejscu nie jest nowa i była już wielokrotnie poruszana.
Dziwić może, że Dawid Podsiadło, który "zjadł zęby" jako wieloletnia festiwalowa gwiazda tras Męskiego Grania, a także z sukcesem organizował solowe trasy po największych obiektach w Polsce, nie przewidział tego typu sytuacji. To był ewidentny problem i największy kłopot festiwalu Zorza w Warszawie.
Pozostaje liczyć, że w przyszłych edycjach organizatorzy postawią na inne warszawskie przestrzenie (np. lotnisko na Bemowie) i będą mogli sobie pozwolić na zafundowanie widzom większej liczby decybeli, co z pewnością wpłynie na na odbiór koncertów i zwielokrotni przeżywane podczas nich emocje.
Czy Zorza ro(c)kuje?
"Pojawia się nieoczekiwanie. Trwa tylko chwilę. Zapisuje się w pamięci na zawsze" - tak reklamuje swój festiwal Dawid Podsiadło nawiązując do tytułowego zjawiska świetlnego - zorzy. Po pierwszych doświadczeniach z tą imprezą można odnieść wrażenie, że jest to określenie mocno na wyrost, ale z pewnością festiwalu Podsiadły nie można lekceważyć i należy mu się bacznie przyglądać. Po wyeliminowaniu pewnych niedociągnięć ma bowiem szansę osiągnąć znakomity poziom, do którego przyzwyczaił nas jego twórca w swej dotychczasowej zawodowej aktywności.
Zobacz zdjęcia z drugiego dnia festiwalu Zorza w Warszawie: