"Główne obowiązki: bezpieczny przewóz pasażerów, prowadzenie autobusu zgodnie z zasadami ruchu drogowego oraz ustalonym rozkładem jazdy, prawidłowa eksploatacja autobusu, dbanie o powierzone mienie" - tak prezentuje się praca kierowcy miejskiego autobusu według oferty pracy umieszczonej na stronie Miejskich Zakładów Autobusowych. Największy przewoźnik autobusowy obsługujący linie dla Zarządu Transportu Miejskiego wciąż szuka osób do pracy.
MZA rekrutuje
Wiosną ZTM ruszył z kampanią reklamową "Zakręceni poszukiwani!", mającą zachęcać do zgłaszania się do pracy w MZA oraz u innych przewoźników. Z plakatów uśmiechają się sympatyczne twarze pań i panów, którym towarzyszą hasła "samodzielni, ogarnięci, lubiani" albo "silne, niezależne, odważne". Nie brakuje informacji o tym, że ZTM pomaga w zdobyciu odpowiednich uprawnień, a koszt kursu na prawo jazdy kategorii D pokryje samorząd. Ogłoszenia były publikowane także po ukraińsku.
Kampania nie pomogła w takim stopniu, by możliwe było przywrócenie po wakacjach normalnych rozkładów autobusów. O jakich liczbach mowa? Jak przekazał nam rzecznik ZTM Tomasz Kunert, przed wakacjami na ulice wyjeżdżało w godzinach szczytu około 1500 autobusów. W wakacje było ich tylko 1300, a obecnie - po wrześniowych zmianach rozkładów - kursuje 1400.
Oznacza to, że około stu autobusów zostaje każdego dnia w zajezdniach, choć mogłyby wozić pasażerów. Tnąc rozkłady ZTM odkrył karty, przyznając się wreszcie do braków kadrowych. Dzięki temu teoretycznie nie powinny zdarzać się już sytuacje, w których autobus jest w rozkładzie, ale nie przyjeżdża na przystanek.
Ile zarabia kierowca autobusu?
- Dostajemy 4900-5300 zł na rękę za pracę przez 21 dni miesięcznie. Miewamy zmiany w godzinach 3:00-14:00 lub 14:00-24:00, czasem pracujemy po 10 godzin dziennie. Według mnie to nie są adekwatne zarobki - mówi nam anonimowo jeden z kierowców warszawskich autobusów.
Jak dodaje, już od dłuższego czasu w Warszawie nie ma przewozów pracowniczych dla kierowców - każdy dociera do pracy na godz. 3:00 na własną rękę, swoim samochodem lub autobusem nocnym. Największe problemy są jednak zupełnie inne.
- Odpowiadamy za absolutnie wszystko, co dzieje się w autobusie. Dużym problemem są np. elektryczne hulajnogi, których status nie jest jasny. Naszym zdaniem nie wolno ich przewozić, ponieważ to potencjalnie niebezpieczne urządzenia, mogące wybuchnąć. Urzędnicy są innego zdania, ale to nie oni odpowiadają, jeśli coś się stanie. Poza tym ogromnym problemem jest brak toalet. Na większości pętli nie ma budynków ekspedycji, a co najwyżej toi-toie, z których czystością bywa różnie. Natomiast w czasie upałów mieliśmy problem z tym, że nie wolno nam przychodzić do pracy w krótkich spodenkach. Kogo z pasażerów obchodzi, jakie spodnie ma kierowca, skoro nawet nie ma z nim kontaktu? - słyszymy.
Nasz rozmówca dodaje, że wielu warszawskich kierowców pochodzenia ukraińskiego wyjechało od lutego do ojczyzny, by odpierać rosyjską inwazję z bronią w ręku. Z kolei inni odeszli na emerytury i - choć teoretycznie mają taką możliwość - nie zamierzają siadać więcej za kółkiem miejskiego autobusu. "Mają dość użerania się z problematycznymi pasażerami i pełnej odpowiedzialności, nieadekwatnej do zarobków" - mówi kierowca.
ZOBACZ TAKŻE
- Tragedia w al. Wilanowskiej. Nie żyje miesięczna dziewczynka. Miała rany kłute klatki piersiowej
- Nowe promocje na paliwo. Lotos, BP, Shell i Moya przebiły ofertę Orlenu
- Rząd chce wprowadzić tanie kredyty mieszkaniowe. Prezes PiS podał pierwsze szczegóły rządowego programu