pies

i

Autor: Pexels; Facebook / Fundacja AST

Zwierzęta

Dzik poturbował jego psy, a on był dumny z ich "ostrości". Suczka Ara walczy o zdrowie

2023-04-14 21:06

W warszawskim Wawrze doszło do sytuacji, która może zbulwersować prawdziwych miłośników zwierząt. Do lecznicy weterynaryjnej głosił się tam właściciel z dwoma poważnie poturbowanymi przez dzika psami. Gdy opiekun dowiedział się, ile będzie go kosztowało leczenie, stwierdził, że woli uśpić ranną suczkę Arę. Jako że mu odmówiono, chciał się jej zrzec.

Więcej o sprawie opowiedziała w rozmowie z naszym reporterem technik weterynarii Lidia Domańska, pracująca w klinice, do której trafiły zwierzęta. To właśnie ona jako pierwsza nagłośniła temat w mediach społecznościowych.

Czytaj również: Warszawskie ZOO ma nowego mieszkańca. To malutki lemur katta

Dwa psy poważnie poturbowane przez dziki

- Pies, który miał słabsze obrażenia, starszy od Ary o dwa lata, miał rozwaloną całą obręcz barkową. Suka była w dużo cięższym stanie. Najbardziej znacząca rana to był zerwany cały mięsień z piszczeli w jednej z łap plus przerwane naczynie krwionośne. Trzeba było bardzo szybko działać, żeby zatamować krwawienie i żeby się nie wykrwawiła. Zawsze jest w tym dużo winy właściciela, bo to on ryzykuje, spuszczając psa i pozostawiając go bez kontroli. Ryzykuje, że ten pies może się spotkać z dzikim zwierzęciem. W Warszawie mamy trochę dzikich zwierząt i naprawdę nie jest trudno się na nie natknąć. Ważne, żeby mieć psa pod kontrolą - przekazała Domańska.

Jak dodała, właściciel psów był "bardzo dumny z przygody", która zakończyła się cierpieniem jego zwierząt. - Podkreślał, jakie ma super psy, takie ostre, że one są w stanie poradzić sobie z dzikiem, że weszły do lecznicy o własnych siłach, że nie piszczą z bólu - powiedziała.

- Z opowieści innych osób trudno mi wywnioskować, czy przyznał się wprost do szczucia psów na dziki, aczkolwiek moje zdanie jest takie, że jeżeli pan miał dwa tygodnie wcześniej spotkanie z dzikiem i wiedział, że pies nie jest w stanie odpuścić, to w chwili, kiedy znów poszedł w miejsce, w którym są dziki, musiał mieć świadomość tego, że pies może do nich podlecieć - wyjaśniła.

Domańska dodała również, że sama poznała właściciela psów dzień po zdarzeniu. Wcześniej słyszała o sprawie od swoich współpracowników. - Miałam akurat dyżur, gdy pan przyszedł do lecznicy, pomóc nam w pielęgnacji ran. [...] Mówił do suki wprost: "Musisz wyzdrowieć, następnym razem, gdy pójdziemy na dziki, to chyba sobie kupię »klamkę«, bo tym razem nie daliście rady". Twierdził, że dzik ważył 300 kg - powiedziała.

Kolejnego dnia mężczyzna przyszedł, aby odebrać psy. Gdy usłyszał, że będzie musiał zapłacić za leczenie zwierząt ok. 6 tys., stwierdził, że chce się rozliczyć tylko z jednego zwierzęcia. Drugie chciał natomiast uśpić. Gdy weterynarz odmówił przeprowadzenia eutanazji, właściciel zrzekł się Ary.

- Jestem po słowie z jedną z organizacji prozwierzęcych, która ma doświadczenie w działaniach prawnych wobec właścicieli stosujących okrucieństwo wobec zwierząt. Będziemy w stanie zgłosić przestępstwo wobec tego pieska - dodała.

Czytaj również: Ich babcia była nieprzytomna. Małe bohaterki z Piaseczna uratowały jej życie

Ara jest już pod opieką kochających ludzi

Ostatecznie Ara trafiła pod opiekę Fundacji AST. Dzięki niej zwierzę zostało przewiezione do miejsca, w którym nadal może otrzymywać profesjonalną pomoc.

- Wszystko dopięliśmy w jeden dzień. Sunia była na tyle zabezpieczona lekami, że była w stanie opuścić klinikę pod kuratelą tego, że trafiła do domu tymczasowego, który - dla odmiany - na co dzień zajmuje się rehabilitacją zwierząt. [...] Ośrodek ten ma na przykład komorę termobaryczną, która wspomaga proces leczenia - powiedziała prezeska Fundacji AST Katarzyna Kordowska w rozmowie z naszym reporterem.

Jak dodała, Ara czuje się obecnie dużo lepiej. Codziennie jest wkładana do wspomnianej komory, więc obrzęki znikają, a rany powoli się goją. Nie jest jeszcze co prawda żywiołowa ani radosna, ale w jej zachowaniu widać już znaczącą poprawę.

Fundacja zdecydowała się również zorganizować zbiórkę na leczenie i pomoc Arze. W jej ramach chciano zebrać 3 tys. zł, a już dziś na specjalnym koncie znajduje się ponad 19 tys. zł.

Zobacz, jak wygląda malutki lemur, który urodził się w Warszawskim ZOO:

Łoś grasował na placu zabaw w Pabianicach. Interweniowały służby