Koniec z samoobsługą, rezygnacja z obiadów dwudaniowych czy zmianowe wydawanie posiłków- warszawskie szkoły dwoją się i troją by w nowym reżimie sanitarnym, umożliwić działanie stołówkom.
A nie jest to wcale proste, bo stołówki obejmują ścisłe wytyczne sanitarne wydane przez resort edukacji i GIS. Oznacza to między innymi, że jednorazowo może tam przebywać mniej dzieci niż do tej pory, nie powinni się też spotykać uczniowie z różnych klas. Dla szkół które wydają kilkaset posiłków dziennie, jest to spore wyzwanie logistyczne.
"Stołówka jest tak zorganizowana że może tam przebywać 30 dzieci jednocześnie, a potem musi zostać zdezynfekowana i dopiero wtedy wchodzi kolejna grupa. W związku z tym niektóre przerwy ruchome są w okresie obiadowym poddane temu rygorowi" - mówi dyrektor szkoły podstawowej nr 25 na warszawskiej Woli Tomasz Ziewiec.
A stołówki szkolne muszą działać, bo dla wielu dzieci to jedyna możliwość na zjedzenie ciepłego posiłku w ciągu dnia. Co więcej, od kiedy stołówki przeszły wymuszoną przez rząd rewolucję, uczniowie otrzymują tam dania zdrowie i pełnowartościowe.
"Wielu rodziców, szczególnie rady rodziców miały duży wpływ na to co dzieci znajdą na talerzu. Jest wgląd do jadłospisu, więc mozna to jakoś zweryfikować i naprawdę w ostatnich latach sporo się poprawiło" - mówi ekspert żywności i żywienia dr inż. Katarzyna Świąder z SGGW.
Ciekawe rozwiązanie wprowadzono w Zespole Szkół Łączności na Saskiej Kępie- tam posiłek na konkretną przerwę można zamówić... korzystając z Messengera.