Wody w Wiśle coraz mniej, padają kolejne rekordy
W poniedziałek Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej poinformował, że stan wody w Wiśle obniżył się do 24 cm. To kolejny w ostatnim czasie spadek - w niedzielę na stacji Bulwary Wiślane odnotowano 25 cm. Prof. Grygoruk wyjaśnił, co tak naprawdę oznaczają te liczby.
- Chodzi o to, że dziś stan wody Wisły jest wzniesiony 24-25 cm ponad pewien przyjęty poziom odniesienia. Może się okazać, że głębokość Wisły w tym miejscu jest inna i sugerowałbym ostrożność w myśleniu, że można sobie wejść i przejść na drugi brzeg, bo nie do końca tak jest - powiedział ekspert.
Jak dodał, omawiany poziom wody w Wiśle to "minimalny stan wody obserwowany kiedykolwiek w historii obserwacji w tym miejscu". - Jest to sytuacja, która zmusza do refleksji, bo to, co się dzieje na Wiśle w Warszawie, jest wynikiem oddziaływania na całą zlewnię Wisły, w całej Polsce. Moglibyśmy tak kolokwialnie powiedzieć, że za ten niski stan wody w Warszawie dzisiaj odpowiadają wszystkie małe rzeczki, wszystkie niewielkie mokradła, każda zabetonowana powierzchnia, każde przyspieszanie odpływu, które ma miejsce gdziekolwiek w zlewni Wisły powyżej Warszawy - podkreślił.
Prof. Grygoruk zaznaczył również, że za bieżącą sytuację w ogromnej mierze odpowiada człowiek, również przez powodowane zmiany klimatu. - Kwestie suszy to nie są rzeczy, które się dzieją nagle. Mamy na nie wpływ przez bardzo długi czas i tu upatrywałbym przyczyny głównie w tym, że mamy bardzo ograniczoną objętość wody, która może się zatrzymać w zlewni i w całym obszarze, który wpływa na to, że woda z niego spływa do rzeki. Pierwsze, co możemy zrobić, to zacząć się cieszyć z tego, że deszcz pada i wiedzieć, że każda kałuża, każdy mały zbiornik wodny, każda meandrująca rzeka jest tym, co musimy zachowywać w krajobrazie, żeby tę wodę jak najdłużej zatrzymywać. Oczywiście, ona będzie sprawiać problemy, momentami zbyt wiele wody jest dla nas problematyczne, ale jest to cena, jaką powinniśmy płacić za to, żeby susze nie były tak drastyczne, jak są teraz - powiedział.
Podkreślił przy tym, że ludzie mogą mieć wpływ na polepszenie sytuacji, jednak będzie to rozciągnięte w czasie. Stan bieżący mogą poprawić opady, jednak nie muszą one przynieść pożądanego efektu. - Ostatnio mieliśmy duże opady w Warszawie [...] i w niczym to nie pomogło. Te opady muszą być przede wszystkim długotrwałe, niewielkie i woda z tych opadów powinna trafiać nie do rzek, ale do zasilania wód podziemnych - dodał.
Kiedy sytuacja na Wiśle może wrócić do normy?
Kiedy więc można spodziewać się polepszenia sytuacji w Wiśle? - Nie wiem, kiedy stan wody będzie lepszy, bo to wszystko wynika z tego, ile będzie padało, jaka będzie temperatura powietrza, jakie będzie parowanie i jaka będzie zdolność retencyjna zlewni, która ten opad będzie przyjmować. Wydaje mi się, że ten problem będzie wkrótce zażegnany, bo idą miesiące z nieco większymi sumami opadów, a wszystkie prognozy zmian klimatu mówią, że zimą będziemy mieli tych opadów coraz więcej, więc spodziewam się, że ten stan nie będzie trwał wiecznie. Natomiast należy pamiętać o tym, że z roku na rok te ekstremalne warunki hydrologiczne i meteorologiczne mają coraz dłuższe czasy swojego występowania i powinniśmy o nich myśleć nie tylko przez pryzmat tego, jak niski jest stan wody, ale jak długo trwa - zaznaczył.