Schronisko na Paluchu

i

Autor: MARCIN WZIONTEK / SUPER EXPRSS

Z Warszawy

Konflikt w Schronisku na Paluchu. Wolontariusze mają dość i protestują

2024-05-31 15:01

Spór w Schronisku na Paluchu zaostrza się. Wolontariusze protestują przeciw sytuacji w placówce, a ich złość jedynie wzrosła po konfliktowej sytuacji w Warszawskim Dniu Zwierząt. Władze schroniska odniosły się już do całej sprawy.

W minioną niedzielę, podczas pikniku z okazji Warszawskiego Dnia Zwierząt wolontariusze ze Schroniska na Paluchu chcieli pokazać swój sprzeciw wobec trudnej ich zdaniem sytuacji w placówce i sposobu zarządzania obiektem przez obecną dyrektor. W tym celu założyli specjalne koszulki, w których zamierzali udać się z psami na akcję. Nie zostali jednak wypuszczeni.

Spór wokół Schroniska na Paluchu

- To były koszulki żółte, z hasłami: "Stop niszczeniu standardów na Paluchu" i "Jesteśmy głosem zwierząt". To było to, co było niedopuszczalne dla schroniska i okazuje się, że też dla Warszawy, bo pani dyrektor Maciak poinformowała nas, że jest to polecenie dyrektor ds. zielonej Warszawy, że wolontariusze w tych koszulkach nie pojadą i nie pojadą psy, które z nimi miały jechać - opowiedziała w rozmowie z reporterką Radia Eska jedna z wolontariuszek, Gosia Kossowska.

Jak dodała, część psów ostatecznie udało się zawieźć własnym transportem. - Po kilku godzinach dostaliśmy zezwolenie na jazdę autobusem, ale bez tych koszulek, więc pojechały cztery psy w miejsce dwudziestu czy trzydziestu - zaznaczyła.

Zgodnie z jej relacją na miejscu dojść miało do drastycznych scen. - Część wolontariuszy nie miało w co się przebrać. Sytuacje, które odbywały się na terenie schroniska, były między innymi takie, że wolontariuszki rozebrały się do staników, bo nie wyobrażały sobie tego, żeby ochroniarz wyszarpywał im psy na smyczy, które i tak były przerażone, nie wiedziały, co się dzieje, i prowadził je do boksu. Część psów nie nadaje się do tego, żeby obca osoba z nastawieniem siłowym i agresywnym dotykała smyczy. My często przejmujemy te psy z bardzo trudnych warunków, często przemocowych, gdzie ta adrenalina krąży w mieszkaniach, domach, akcjach, z których przyjechały i tu do tego wróciły. Jeden wolontariusz, który miał bardzo trudnego psa na smyczy, był szarpany, koszulka mu się rozerwała, on w desperacji ją zdjął i poszedł z psem. Pies zwymiotował w boksie, był tak zdenerwowany - zrelacjonowała.

Wolontariusze nie ukrywają rozżalenia całą sytuacją. Zdecydowali się na złożenie skargi do prezydenta Rafała Trzaskowskiego. - To już jest naruszanie wolności osobistych i praw człowieka. Żyjemy, wszyscy w to wierzymy, w kraju wolnym, w którym można się wypowiadać nawet krytycznie, można manifestować i wyrażać swój sprzeciw pokojowo. Okazuje się, że nie można i my bardzo dogłębnie się o tym przekonaliśmy. I zwierzęta się o tym przekonały [...] My dla zwierząt jesteśmy w stanie znieść wiele. Ale czemu zwierzęta były ukarane? Czemu one nie pojechały? - dodała wolontariuszka.

Z pytaniami o zajście ratusz odesłał reporterkę Radia Eska do Schroniska na Paluchu. To z kolei przekazało w oświadczeniu, że dyrekcja uznała za niewłaściwe i nieskuteczne łączenie protestu z akcją promującą adopcję. Zapewniono też, że kierownictwo placówki jest otwarte na rozmowy.

ZDM Warszawa sprzedaje rowery - zobacz zdjęcia:

Warszawa Zachodnia, trwają ostatnie prace