Spis treści
- Morawiecki usłyszał zarzuty w prokuraturze
- Były premier odmówił składania zeznań
- Wybory "kopertowe" w 2020 roku - o co chodzi?
Morawiecki usłyszał zarzuty w prokuraturze
Na środę 27 lutego Prokuratura Okręgowa w Warszawie wezwała do siebie byłego szefa rządu Mateusza Morawieckiego. Śledczy chcieli przestawić mu zarzuty przekroczenia uprawnień. Miało ono polegać na podjęciu przygotowań do organizacji wyborów prezydenckich w 2020 roku w trybie wyłącznie korespondencyjnym bez podstawy prawnej.
Były premier miał także zostać przesłuchany w charakterze podejrzanego. Morawiecki zrzekł się w tej sprawie immunitetu. - Wiem, że prawda, prawo i sprawiedliwość zwyciężą i skończy się czas bezpodstawnych, politycznie motywowanych zarzutów - powiedział polityk.
- Pandemia COVID-19 to było wielkie wyzwanie dla całego świata. Świat zamarł, świat nie miał żadnych procedur. Nikt nie był przygotowany, żaden kraj, ani w Europie, ani na innych kontynentach. (...) I w tamtym czasie trzeba było podejmować odważne decyzje i nie bałem się podejmować takich decyzji, które wypełniały konstytucję - powiedział Morawiecki przed wejściem do budynku prokuratury.
- Artykuł 128 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej nakłada na Radę Ministrów obowiązek realizacji wyborów prezydenckich w terminie nie wcześniejszym niż 100 dni przed zakończeniem kadencji prezydenta i nie późniejszym niż 75 dni przed zakończeniem kadencji prezydenta, a więc realizacja wyborów prezydenckich była moim obowiązkiem, była naszym obowiązkiem i gdybym miał jeszcze raz podejmować decyzję, czy zlecać prace przygotowawcze do realizacji, umożliwiające przeprowadzenie wyborów, to bym jeszcze raz taką samą decyzję podjął - dodał Morawiecki.
Wcześniej polityk komentował sprawę, mówiąc, że ówczesne jego decyzje "były podyktowane (...) w szczególności obowiązkiem ochrony życia i zdrowia obywateli oraz zapewnieniem im możliwości realizacji konstytucyjnych uprawnień do demokratycznego wyboru prezydenta RP".
Przed budynkiem prokuratury zebrała się grupa kilkudziesięciu osób, w tym polityków PiS, którzy wyrazili solidarność z byłym szefem rządu.
Były premier odmówił składania zeznań
Po wyjściu z budynku prokuratury Mateusz Morawiecki potwierdził, że usłyszał zarzuty ws. wyborów korespondencyjnych. Jednocześnie stwierdził, że odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie. Podkreślił, że najpierw musi zapoznać się z aktami sprawy.
- W momencie jak się zapoznam z aktami, to będę składał zeznania - powiedział Morawiecki opuszczając budynek prokuratury.
Wybory "kopertowe" w 2020 roku - o co chodzi?
Wiosną 2020 roku w Polsce, podobnie jak i na całym świecie, rozpoczęła się pandemia COVID-19. Od 20 marca obowiązywał stan epidemii, trwał też tzw. lockdown, który związany był z zawieszeniem życia społecznego w wielu dziedzinach i wprowadzeniem limitów m.in. osób w sklepach i aptekach. Apelowano o przestrzeganie dystansu społecznego.
W tych wyjątkowych warunkach należało podjąć decyzje związane z organizacją wyborów prezydenckich, których konstytucyjny termin przypadał na maj 2020 roku. Ówczesny premier Mateusz Morawiecki polecił Poczcie Polskiej działania niezbędne do przygotowania i przeprowadzenia wyborów, które w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa miały odbyć się 10 maja 2020 w trybie korespondencyjnym (tzw. wybory kopertowe).
Ustawa w sprawie głosowania korespondencyjnego weszła w życie 9 maja, jednak Morawiecki już 16 kwietnia 2020 r. wydał dwie decyzje: Poczcie Polskiej - polecającą podjęcie działań zmierzających do organizacji wyborów prezydenckich w formie korespondencyjnej, a Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych - polecającą rozpoczęcie drukowania m.in. kart do głosowania.
Sprawa wywołała protesty polityczne wśród ówczesnej opozycji, a Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie wydała opinię stwierdzającą, że wybory przeprowadzone w tej formule nie będą spełniały standardów demokratycznych. Pojawiły się też głosy niepokoju dotyczące ochrony danych osobowych.
Prawo i Sprawiedliwość broniło swojego pomysłu stwierdzając, że w ówczesnej sytuacji epidemicznej tylko głosowanie bez wychodzenia z domu nie stwarza ryzyka dalszego szerzenia się wirusa. Politycy tej partii twierdzili także, że niechęć do wyborów w terminie majowym jest motywowana politycznie - związana miała być z pewnym prowadzeniem w sondażach prezydenta Andrzeja Dudy (w kwietniu jego poparcie wynosiło blisko 60 proc.) oraz wynikami kandydatki Koalicji Obywatelskiej Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która notowała fatalne wyniki przegrywając nie tylko z urzędującym prezydentem, ale także innymi politykami opozycji: Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Szymonem Hołownią.
Ostatecznie pod naciskiem politycznym oraz z uwagi na słabnięcie pierwszej fali koronawirusa w Polsce, rząd wycofał się z pomysłu głosowania korespondencyjnego, a wybory prezydenckie (I tura) odbyły się w standardowym trybie 28 czerwca. Do II tury przeszli prezydent Duda oraz kandydat KO Rafał Trzaskowski, który po wycofaniu się przez PiS z pomysłu wyborów korespondencyjnych zastąpił Kidawę-Błońską w roli kandydata swojej partii. Wybory wygrał wspierany przez PiS Andrzej Duda, uzyskując reelekcję.
We wrześniu 2020 Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł, że decyzja premiera Morawieckiego zobowiązująca Pocztę Polską do przygotowania wyborów prezydenckich w trybie głosowania korespondencyjnego rażąco naruszyła prawo (a konkretnie m.in. konstytucję i kodeks wyborczy). Nieprawidłowości przy organizacji wyborów wykazało też śledztwo Najwyższej Izby Kontroli.
Po wyborach parlamentarnych w 2023 roku, w wyniku których PiS straciło władzę, w Sejmie uformowała się komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych. Zakończyła ona pracę w październiku 2024 i skierowała w tej sprawie 10 zawiadomień do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez 19 osób, w tym byłego premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Mateusz Morawiecki w prokuraturze 27.02.2025 - zobacz zdjęcia: