Oddziały psychiatryczne nie są gotowe na epidemię- alarmują specjaliści. Potwierdził to przykład zakażenia w stołecznym Szpitalu Nowowiejskim, gdzie z powodu kwarantanny, niemal 30 pacjentów znajduje się pod opieką jednego lekarza, który podjął decyzję o 7-dniowym dyżurze. Zdaniem psychiatry Tomasza Woźniaka, to kolejny przykład pokazujący, że psychiatria w Polsce jest traktowana "po macoszemu".
"Sale są wieloosobowe, od kilku do kilkunastu osób leży na jednej sali. Oddziały są przepełnione, nawet po siedemdziesiąt osób. Obsada jest krytyczna niska, lekarzy jest niewielu a lekarzy bardzo miało. Trudno tam, praktycznie nie da się dbać o higienę. Tam jest trudno nawet bez epidemi... A w tej chwili...Pewnie jakoś za to zapłacimy" - mówi psychiatra Tomasz Woźniak.
Dodaje, że choć Szpital Nowowiejski to pierwszy taki przypadek, to na pewno nie ostatni. Jego zdaniem pacjentów leczonych z powodu chorób psychicznych, może uratować tylko tworzenie specjalnych oddziałów psychiatryczno- zakaźnych.
"Przemianowanie tych mniejszych szpitali, oddelegowanie tam anestezjologów, przeniesienie sprzętu, zabezpieczenie respiratorów i stworzenie oddziału psychiatryczno-zakaźnego, przynajmniej na ta kilka tygodni lub kilka miesięcy. To byłoby chyba celowe" - dodaje Woźniak.
Z powodu trwającej pandemii, utrudniony jest także dostęp do pomocy psychiatrycznej poza szpitalami, co oznacza, że pacjenci walczący m. innymi z uzależnieniami, zostali niemal odcięci od pomocy.