Zielarnia pana Jacka na warszawskiej Ochocie
Łatwo nie jest, ale próbuję sobie radzić - tak mówi pan Jacek, który od dziesięciu lat prowadzi własną zielarnię. Niedawno trzeba było ją przenieść w inne miejsce na warszawskiej Ochocie. "To nowy start, a trafiliśmy w czas pandemii":
- Działamy dopiero od tygodnia, bo musieliśmy włożyć mnóstwo pracy w remont, przystosowanie tego miejsca pracy zgodnie z przepisami nadzoru farmaceutycznego - mówił pan Jacek
Przed założeniem zielarni, dziesięć lat temu, pan Jacek pracował jako farmaceuta. Zawsze jednak chciał pracować na swoim, a przy okazji zatrudniać osoby niepełnosprawne, które na rynku pracy są w trudnej sytuacji…
- Pan Włodzimierz, który jest osobą niepełnosprawną, jest moim pracownikiem od siedmiu lat. W tej chwili będziemy zatrudniali kolejną osobę niepełnosprawną z takiej najtrudniejszej grupy niepełnosprawnych, czyli ze schorzeniami specjalnymi - mówił pan Jacek
Niepełnosprawny zielarz z Warszawy w trudnej sytuacji
Pan Jacek zatrudnia takie osoby, bo sam jest osobą niepełnosprawną. I jak przyznaje, w trudnym czasie pandemii pomaga mu nawet dobre słowo od zaglądających sąsiadów.
- Chciałem wszystkim, którzy mi pomagają, pomogli mi, a nawet mają tylko dobre słowo, podziękować. Dziękuję za to wszystko, co się dzieje, aczkolwiek nie z mojej winy, to od razu mówię - dziękował i żartował pan Jacek
Pan Jacek w nowym lokalu jest od niedawna i jak przyznaje, klientów jest mniej, a zależy mu na utrzymaniu pracownika i zatrudnianiu kolejnych osób niepełnosprawnych. Na temat jego zielarni zrobiło się głośno po wpisach warszawskich aktywistów, którzy zachęcali do wsparcia jego biznesu. Jak przyznał pan Jacek, uwielbia rozmawiać ze swoimi klientami, bo "prawdziwa z niego gaduła".
W trudnym czasie pandemii ESKA wspiera najciekawsze miejsca. O innych ciekawych miejscach przeczytasz tutaj!