Policyjny śmigłowiec Black Hawk przetransportował płuca do Warszawy
Czasami życie pisze scenariusze godne filmu sensacyjnego. Trochę tak było z przypadkiem przeszczepu płuc, który umożliwił policyjny śmigłowiec Black Hawk. Gdyby nie pomoc funkcjonariuszy, szansa na życie i zdrowie dla chorego 60-latka mogłaby zostać przekreślona. Do szpitala MSWiA w Warszawie przetransportowano drogą powietrzną płuca pobrane od dawcy w Lublinie.
W środę, tuż po godzinie jedenastej, policyjny Black Hawk, który wystartował 40 minut wcześniej z Lublina, zniżył się na poziom płyty lądowiska dla helikopterów i usiadł na dachu szpitala. Załoga medyków w pośpiechu wysiadła z maszyny z wózkami, na których położono specjalne pojemniki, w których były umieszczone przeznaczone do transplantacji narządy. Cała akcja dostarczenia z helikoptera do bloku operacyjnego organów trwała zaledwie kilka minut. Na sali operacyjnej czekał już przygotowany do operacji zespół pod kierownictwem prof. Piotra Suwalskiego.
- W nocy przyszła informacja, że jest kompatybilność dawcy i biorcy. Zespół o czwartej nad ranem wyruszył do Lublina karetką, na miejscu jeden z naszych kardiochirurgów pobrał płuca od dawcy, potem transport, biorca czeka już na bloku operacyjnym… - relacjonowała tuż przed lądowaniem Black Hawka Iwona Kania, rzecznik prasowy Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie. Transport powietrzny narządów jest nie tylko szybszy, niż kołowy, ale także znacznie bezpieczniejszy.
Czytaj także: Dodatek węglowy 2023. Czy świadczenie zostanie przedłużone?
Wyjątkowy przeszczep w szpitalu MSWiA w Warszawie
Operacja rozpoczęła się w środę około godziny 12.00. Zespół prof. dr hab. n. med. Piotra Suwalskiego, kierownika Kliniki Kardiochirurgii szpitala MSWiA wspomagali kardiochirurdzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca: dr Tomasz Stącel i dr Maciej Urlik. Byli z nimi chirurdzy z Zabrza, z których doświadczenia można było skorzystać. Przeszczep jest jedną z najbardziej skomplikowanych operacji, jaką mogą wykonać medycy. Wiele zmiennych musi zostać wypełnionych, by nie zaistniało ryzyko komplikacji.
- Wycinanie i usuwanie płuca biorcy rozpoczynamy dopiero w momencie, kiedy jest pewne, że jesteśmy już z płucem dawcy w obrębie szpitala - dodał dr Maciej Bartczak, kardiochirurg, który pobierał i transportował organy od dawcy z Lublina. Chodzi o to, że gdyby transport nowych organów się opóźnił, np. z powodu wypadku, nie przekreślić szans pacjenta na przeżycie. Jak się okazuje, ta konkretna operacja była wyjątkowo trudna.
Czytaj także: Nowe skrzydło Szpitala Bielańskiego. Wkrótce przenosiny oddziałów
- Płuca nie są takim narządem, jak nerka, która może "poleżeć", dlatego często wykorzystujemy transport lotniczy, żeby przyspieszyć akcję, bo im szybciej te płuca przeszczepimy, tym spodziewany jest lepszy efekt przeszczepu - wyjaśniła mgr Dorota Zielińska, koordynator transplantacji.
To właśnie mgr Dorota Zielińska poinformowała dzisiaj 60–letniego pacjenta, który zaledwie tydzień wcześniej został wypisany ze szpitala z diagnozą całkowitej niewydolności płuc, że został zakwalifikowany do przeszczepu.
- Pacjent był bardzo zaskoczony, gdy do niego zadzwoniłam – był roztrzęsiony, nie mógł zebrać rzeczy, zresztą wszyscy bardzo to przeżywamy - przyznała Zielińska. Pozostaje nam życzyć zdrowia pacjentowi i pogratulować sukcesu wszystkim zaangażowanym w tę akcję!