We wtorek, 9 stycznia, cała Polska śledziła wydarzenia związane z aresztowaniem polityków PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Zostali oni skazani na dwa lata więzienia prawomocnym wyrokiem sądu. Sprawa dotyczyła nadużyć podczas "afery gruntowej". W poniedziałek wydano nakazy aresztowania polityków i wszyscy spodziewali się, że dojdzie do niego we wtorek.
W ten dzień Kamiński i Wąsik udali się z wizytą do Pałacu Prezydenckiego, gdzie przyjął ich prezydent Andrzej Duda. Wizyta trwała do godzin wieczornych, jednak wówczas prezydent musiał pojechać na spotkanie z białoruską opozycjonistką Swiatłaną Cichanouską do Belwederu. To właśnie podczas jego nieobecności policjanci postanowili dokonać aresztowania. Mundurowi zatrzymali polityków PiS, a następnie przewięźli ich do komisariatu na Grenadiarów, a później do aresztu śledczego na Grochowie.
Rafał Trzaskowski zablokował Andrzeja Dudę autobusem? Trzaskowski odpowiada
Na wieść od wydarzeniach w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda natychmiast postanowił tam wyruszyć. Wtedy nieoczekiwanie na drodze stanął mu warszawski autobus miejski, uniemożliwiając mu szybkie dotarcie na miejsce.
"Jak prezydent dowiedział się o tym, co się dzieje w pałacu, chciał natychmiast wracać, ale wyjazd z Belwederu został zastawiony autobusem komunikacji miejskiej" - stwierdziła w telewizji TV Republika prezydencka minister Grażyna Ignaczak-Bandych.
Rafał Trzaskowski dementuje "spisek autobusowy"
Od tej wypowiedzi rozpoczęła się burza w mediach społecznościowych. Prawicowi komentatorzy byli przekonani, że za zablokowaniem prezydenta Polski stoi prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który miałby wydać polecenie, by uniemożliwić Andrzejowi Dudzie szybką reakcję na aresztowanie polityków PiS. Niektórzy w swoich domysłach posunęli się jeszcze dalej i sugerowali, że Rafał Trzaskowski osobiście prowadził pojazd komunikacji miejskiej. Dziś rano podczas konferencji prasowej prezydent stolicy odniósł się do tych zarzutów.
"Dementuje wszystkie te informacje, które pojawiają się mediach, ja nie mam uprawnień, żeby kierować autobusem komunikacji miejskiej. Zupełnie poważnie mówiąc, mamy olbrzymie mrozy i rzeczywiście awarie się zdarzają. To była zwykła awaria, jest monitoring, opis całej sytuacji. W momencie gdy się ten autobus zepsuł, natychmiast był poinformowany SOP i policja, wszyscy zachowali się zgodnie z procedurami" - powiedział Rafał Trzaskowski pytany o sytuację na Belwederskiej.
Jak przekazała rzeczniczka Ratusza Monika Beuth, awaria pojazdu trwała 17 minut.
"O godz. 19.04 autobus miejski linii 180 stojący na czerwonym świetle przed skrzyżowaniem Belwederska/Bagatela uległ awarii - doszło to zablokowania hamulców wyniku ubytku powietrza w systemie pneumatycznym. Powodem mógł być chociażby mróz. Był to autobus elektryczny. Całe zdarzenie trwało 17 minut, kierowcy udało się go uruchomić i podjechać na najbliższy przystanek przy Łazienkach, skąd został odebrany przez pogotowie techniczne. W autobusie było kilkunastu pasażerów, kierowca postępował zgodnie z procedurami, wypuścił pasażerów, zabezpieczył pojazd, powiadomił pogotowie techniczne. Przy zepsutym autobusie pojawili się policjanci i funkcjonariusze SOP z Belwederu. Nagrania z monitoringu w autobusie są zabezpieczone i do dyspozycji policji, czy innych służb. Przebieg zdarzenia jest całkowicie jasny - doszło do usterki technicznej. Warto podkreślić, że kolumna samochodów w międzyczasie wyjechała z Belwederu, omijając zepsuty autobus samochody przejechały po chodniku" - poinformowała eska.pl rzeczniczka Ratusza.
Jak dodaje rzeczniczka, codziennie w godzinach szczytu na ulicach Warszawy jest około 1400 autobusów i dochodzi w nich do kilkudziesięciu awarii. Tylko we wtorek, 9 stycznia, było ich 87.
Wąsik i Kamiński w areszcie na Grochowie. Przed budynkiem policja, media. Zapalono znicze