"Łosie, jelenie, sarny, dziki, lisy, borsuki, kuny, jenoty, wilki i rysie. Z ptaków: kuropatwy, bażanty" - ten cytat zna każdy fan hitów polskiego internetu. Na wyliczance kandydata w wyborach z 1991 roku nieprzypadkowo zabrakło szopów. Pochodzące z Ameryki Północnej zwierzęta nie występowały wtedy w Polsce. Dziś leśnicy obawiają się ich coraz bardziej.
Szopy już w Polsce
Szop pracz został sprowadzony do Europy jako zwierzę futerkowe, a także introdukowany w Niemczech, gdzie świetnie się zaaklimatyzował i rozpoczął podbój kontynentu. Szopy pracze przemieszczają się szczególnie wzdłuż rzek i jezior, docierając coraz dalej w głąb Polski. Optymalne warunki siedliskowe i klimatyczne oraz wysoka reprodukcja i niska śmiertelność umożliwiają im tworzenie populacji na nowo skolonizowanych obszarach. Leśnicy patrzą na ten proces z niepokojem.
- Odnotowaliśmy w minionych miesiącach dwa zgłoszenia dotyczące szopów: na Młocinach i w rejonie rezerwatu przyrody Morysin - powiedziała portalowi eska.pl Andżelika Gackowska, wicedyrektorka Lasów Miejskich w Warszawie.
W 2020 roku fotopułapka zarejestrowała przejście szopa pracza wzdłuż koryta dawnej rzeki Rudawki, biegnącego przez Las Bielański. Leśnicy apelują, by nie dokarmiać szopów i nie zbliżać się do nich, a o napotkanym obcym przybyszu alarmować odpowiednie służby.
Szop gatunkiem inwazyjnym
- Szop pracz jest w naszych warunkach gatunkiem inwazyjnym, mającym bardzo negatywny wpływ na ekosystem. Szopy zabijają wiele rodzimych gatunków zwierząt. Jeśli zaczną się rozmnażać w warszawskich lasach, ucierpi na tym lokalna fauna - wyjaśnia w rozmowie z eska.pl wicedyrektor Gackowska.
Szopy pracze przenoszą także pasożyty nazywane glistami szopimi (Baylisascaris procyonis). Są to nicienie niebezpieczne dla człowieka, odkryte w 1951 roku. Powodują u ludzi zespół larwy wędrującej, polegający na przemieszczaniu się larw i utrzymywaniu pasożytów pod skórą i wewnątrz narządów, w tym w mózgu.