historia

Wysokościowiec przy Rondzie Waszyngtona. Po czym pamiątką jest betonowe koło na jego szczycie?

2024-03-12 14:28

Dziś wielu mieszkańców Warszawy mija blok przy Rondzie Waszyngtona z obojętnością, jednak w latach 60. budził on powszechny zachwyt. Wówczas wysokościowiec wyglądał jednak całkowicie inaczej. Dlaczego pierwszy szklany dom w stolicy przestał być szklany i po czym pamiątką jest betonowe koło na jego szczycie?

Choć dziś 13-piętorowy blok przy Rondzie Waszyngtona z pozoru przypomina zwyczajny budynek, to gdy powstawał w latach 1962-1963 był niezwykle nowatorskim przedsięwzięciem architektonicznym. Początkowo zresztą wyglądał całkiem inaczej niż obecnie, a z biegiem czasu pierwotna wizja wybitnego architekta prof Marka Leykama została bardzo zniekształcona.

Najnowocześniejszy i najwyższy blok po prawej stronie Wisły

Szklany dom Marka Leykama, bo tak początkowo mówiono na wysokościowiec przy Rondzie Waszyngtona, był w swoich czasach konstrukcją przełomową. Choć dziś po jego dawnej przeszkolonej elewacji nie ma już śladu, to w latach 60. robiła ona na mieszkańcach Warszawy duże wrażenie. Nic w tym dziwnego, gdyż wówczas był to najwyższy budynek po prawej stronie Wisły, a także pierwszy blok mieszkalny z przezroczystą ścianą od południa i północy. Zachwyty nad konstrukcją można było przeczytać w prasie z tamtego okresu.

"Tuż przy wlocie z Ronda w ulicę Waszyngtona, która wyprowadza najkrótszą drogą na Grochów, strzela wysoko w górę nowy „szklany dom“ Warszawy: pomyślany nowocześnie przez prof. Marka Leykama punktowiec mieszkalny i jednocześnie — mimowolnie — dominujący nad całą okolicą drogowskaz traktu lubelskiego. Uznać go możemy za sygnał obwieszczający dalsze zmiany urbanistyczne i architektoniczne na sielskiej, anielskiej (niegdyś) Saskiej Kępie. Staje się ona już dużym miastem, ale dodajmy — pięknym miastem, wypełnionym powietrzem i zielenią, zamieszkałym przez ludzi, którzy z tej racji mogą zaliczać się do kategorii „szczęśliwców“. Niech im się żyje na warszawskiej Kępie jak najlepiej" - pisano o wieżowcu w warszawskim tygodniku ilustrowanym "Stolica" w 1964 roku.

Co jest na dachu bloku przy Rondzie Waszyngtona?

Całą przeszkloną elewację bloku przy Rondzie Waszyngtona dźwigał betonowy wspornik w formie litery V. Architekt zastosował także nowatorskie rozwiązania we wnętrzu budynku. Okna w mieszkaniach sięgały od sufitu do podłogi, przezroczyste były też windy. Prócz mieszkań znajdowała się tam również biblioteka. Do dziś ciekawość mieszkańców budzi ogromne betonowe koło widoczne na dachu budynku. O jego przeznaczeniu krąży wiele plotek. Niektórzy warszawiacy twierdzili, że miało tam powstać lądowisko dla helikopterów lub wyciąg z widokiem na Park Skaryszewski. Inna teoria mówi, że konstrukcja była zalążkiem planu stworzenia na szczycie wysokościowca obrotowej kawiarni. Jak nie trudno się domyślić, pomysł ten nigdy nie został zrealizowany. Betonowe koło mogło być jednak jedynie elementem ozdobnym, dla którego nie przewidziano żadnej specjalnej funkcji.

Wieżowiec przy al. Jerzego Waszyngtona 2b stracił swój blask

Środowisko architektoniczne w latach 60. było nastawione do projektu Leykama niezwykle pozytywnie. Modernistyczny wysokościowiec trafił nawet do Wielkiej Encyklopedii PWN, gdzie stał się ilustracją hasła "architektura polska". Choć budynek z zewnątrz robił piorunujące wrażenie, to osoby, które w nim zamieszkały szybko zaczęły dostrzegać jego wady.

Największym problemem budynku okazały się niedociągnięcia techniczne. Szybko wyszło na jaw, że ówczesna technologia, jaką dysponowali komunistyczni budowniczy nie była na tyle zaawansowana, by nadążyć za śmiałą wizją architekta. Przeszklona elewacja wkrótce stała się zmorą mieszkańców wieżowca, a wszystko przez jej nieszczelność. Sprawiała ona, że w lecie lokatorzy musieli mierzyć się z uciążliwymi upałami, a zimą z siarczystym mrozem.

Początkowo mieszkańcy próbowali uszczelniać konstrukcję na własną rękę za pomocą kartonów i szmat, a gdy zdali sobie sprawę, że metoda jest nieskuteczna i szpecąca ich mieszkania, rozpoczęli protesty. W końcu władze uległy ich prośbom i postanowiły przebudować budynek. Tym samym modernistyczną elewację zastąpiła szara, murowana ściana, nie wyróżniająca się specjalnie na tle innych bloków. Usunięto też wspornik nad wejściem do budynku oraz przeszklone windy. W tak okrojonej formie pierwszy szklany dom Warszawy góruje nad resztą zabudowy na Saskiej Kępie do dziś.

Tak wygląda słynny wysokościowiec z Saskiej Kępy obecnie

Rondo Waszyngtona wymaga kompletnego remontu. "Od 30 lat nic się tu nie zmieniło"