Udają taksówkarzy i wyłudzają pieniądze. Od roku działa cała grupa
Dziennikarze "Interwencji" przez kilka dni bacznie obserwowali grupę fałszywych taksówkarzy. Mężczyźni mają podszywać się pod kierowców znanych aplikacji. Ich pojazdy są dokładnie obklejone w fałszywe licencje oraz koguty. Oszuści, gdy kończą swój kurs, szybko zdejmują wszelkie elementy. Powodem jest uniknięcie policyjnej kontroli.
Reporterzy, śledząc jeden z samochodów, przewożący dwóch pasażerów dotarli na Lotnisko Chopina. Tam po rozmowie z poszkodowanymi usłyszeli, że kierowca zażądał kwoty w wysokości 80 zł. Jednak jak się okazało, jest to jedna z niższych cen fałszywych taksówkarzy.
Łakomym kąskiem dla oszustów są turyści zagraniczni, od których wyłudzają znacznie więcej. Zazwyczaj kwoty za przewóz na lotnisko sięgają od 120 do nawet 300 zł. Zorganizowana grupa ma posługiwać się fałszywym taksometrem w telefonach, w którym mogą w nim ustawić dosłownie wszystko.
Co, jeśli ktoś nie chce zapłacić? Wtedy padają groźby
Fałszywe i darmowe taksometry to aplikacje niedozwolone przez polskie prawo do świadczenia usług przewozu osób. Za ich pośrednictwem można ustawić dowolną kwotę za kilometr, może to być nawet kilkaset złotych.
Jeden z anonimowych rozmówców zdradził, że w przypadku, gdy ktoś nie chcę zapłacić tak kolosalnej kwoty za krótki przejazd, samochód jest zamykany, kierowca wzywa kolegów i dochodzi do zastraszania oraz gróźb.
Podobne zachowanie oszuści stosują wobec polskich taksówkarzy, którzy jako pierwsi zauważyli ten nielegalny precedens. Warszawscy kierowcy mają być zastraszani, a także stosuje się wobec nich groźby, między innymi wywiezienia do lasu. Dochodzi nawet do incydentów przebijania opon oraz dewastacji taksówek.
Zobacz poniżej zdjęcia taksówek w PRL-u: