Jak wynika z pisma udostępnionego na portalu X przez dziennikarza zajmującego się bezpieczeństwem Ariela Drabińskiego, Warszawa nie ma planu ewakuacji na ewentualność zagrożenia, dlatego będzie ona się odbywała w oparciu o samoewakuację oraz na podstawie doraźnych decyzji. Autentyczność pisma potwierdził Ratusz.
"W przypadku konieczności podjęcia szeroko zakrojonych działań ewakuacji mieszkańców prawie 2 milionowego miasta, do innych jego dzielnic lub poza granice administracyjne Warszawy, będzie to realizowane w dużej mierze, w oparciu o samoewakuację oraz na podstawie doraźnych decyzji podejmowanych przez powiatowy zespół zarządzania kryzysowego, w porozumieniu z wojewodą mazowieckim" - czytamy w piśmie warszawskiego urzędu udostępnionym przez Ariela Drabińskiego.
Warszawa nie ma planu ewakuacji. W tle prawne zamieszanie
Jak tłumaczy w piśmie Ratusz, ma to związek z uchyleniem ustawy o powszechnym obowiązku obrony RP oraz brakiem przepisów wykonawczych dotyczących planowania z zakresu obrony cywilnej. Urząd zaznacza, że nie sporządzono planu ewakuacji, ponieważ strona rządowa nie dostarczyła odpowiednich materiałów i nie uchwaliła adekwatnych przepisów. Sytuację tę tłumaczy nam ekspert w zakresie bezpieczeństwa, Dominik Mikołajczyk.
"To doskonały dowód na to, że przepisy dotyczące ochrony ludności, ochrony cywilnej kraju kraju powinny być stworzone już wiele lat temu i to, że dzisiaj ich nie ma generuje ogromne problemy. Wiemy, że MSWiA pracuje nad projektem ustawy, poprzedni projekt przegrał z wyborczym kalendarzem, czego nie ukrywał minister Wąsik. Te przepisy są konieczne, teraz, tutaj, dziś" - mówi Radiu Eska Dominik Mikołajczyk z portalu InfoSecurity 24.
Dominik Mikołajczyk zaznacza, że w Polsce uregulowanie przepisów dotyczących bezpieczeństwa uniemożliwia brak porozumienia między władzami samorządowymi a centralnymi.
"Niestety dla obywateli i państwa, miasta od lat boryka się z resortowością i jest problem z tym, że władza samorządowa nie zawsze może się skomunikować z władzą centralną. Ale też te władze powinny się skomunikować za pośrednictwem przepisów przygotowanych przez władzę centralną. O ustawie o ochronie ludności mówi się od 20 lat, od 35 lat żaden rząd takich przepisów nie przygotował. A od jakiegoś czasu wejście w życie ustawy o obronie ojczyzny sprawiło, że przepisy funkcjonujące w ramach starej ustawy o powszechnym obowiązku obrony przestały istnieć" - mówi Radiu Eska Dominik Mikołajczyk z portalu InfoSecurity 24.
Za wschodnią granicą wojna, a przepisów dotyczących bezpieczeństwa w Polsce brak
Obecna sytuacja sprawiła, że władza samorządowa znalazła się w prawnym klinczu, co może mieć fatalne w skutkach konsekwencje w przypadku katastrofy.
"Dzisiaj tak naprawdę żyjemy w środowisku takiego prawnego niebytu. Wszyscy wiemy, że ten problem trzeba rozwiązać, ale jasnych regulacji i sprawnego systemu, komplementarnego, całościowego dla różnych aspektów, dla obrony cywilnej, dla ochrony ludności, współpracy z jednostkami zarządzania kryzysowego nie ma. A za wschodnią granicą trwa wojna, całkiem niedawno mierzyliśmy się z dość poważną presją migracyjną, nie wspominając już o pandemii COVID-19, która pokazała, że ochrona ludności cywilnej jest niezbędna" - mówi Radiu Eska Dominik Mikołajczyk z portalu InfoSecurity 24.
Współpraca: Mateusz Gołębiewski/Radio Eska.
Miała być rewitalizacja, jest dewastacja. Młyn Michla popada w ruinę po niezrealizowanej obietnicy Ratusza