Napad i kradzież w Warszawie
Blisko 3 dni - tyle na złożenie zeznań ws. napaści i kradzieży telefonu miał czekać jeden z mieszkańców Warszawy. Uważa, że dla służb kłopotliwe było to, że jest osobą niedosłyszącą. Jak mówi pokrzywdzony, Adrian Fabian - na komendzie stawiał się kilkukrotnie, jednak za każdym razem był odsyłany przez policjantów z kwitkiem, bo mają... za dużo pracy:
- W ciągu 72 godzin pojawiały się 3 lokalizacje mojego telefonu, więc policjanci mogli podjechać i to sprawdzić. To jest dosłownie kilka godzin od czasu napadu. Im krócej - tym lepiej, im dłużej - tym ciężej jest znaleźć telefon i napastnika. Każdego dnia słyszałem na komendzie, że mają dużo pracy, a tak naprawdę nikogo tam nie było. Była cisza i pustka - mówi Adrian Fabian.
Policja ma dużo pracy
Rzecznik śródmiejskiej komendy, Robert Szumiata zapewnia, że jeżeli doszło do takiej sytuacji, to dlatego, że jednostka codziennie jest wręcz oblężona przez interesantów.
- Mogło być tak, że akurat w tych dniach zgłoszeń było naprawdę sporo. Policjanci mogli mieć już interesantów, z którymi wykonywali czynności, przesłuchiwali ich. I np. mogli w dobrej wierze (żeby ta osoba nie czekała na dyżurce 5-7 godzin), powiedzieć panu, żeby po prostu przyszedł następnego dnia - mówi Robert Szumiata.
Rzecznik policji zapewnia też, że funkcjonariusze są odpowiednio przygotowani do przyjmowania osób z niepełnosprawnością, a do dyspozycji jest tłumacz języka migowego. Do czasu publikacji materiału nie udało się odnaleźć sprawcy kradzieży i telefonu.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!