Antoni Macierewicz zatrzymany do kontroli
Jak przekazał Onet, auto Macierewicza miało zostać otoczone przez czterech policjantów i dwa radiowozy. Sam polityk próbował tłumaczyć sprawę na antenie Telewizji Republika. - To jest skutek tego, że obroniliśmy pomnik pana prezydenta Kaczyńskiego i tych, których zamordowali Rosjanie. To jest efekt tego działania. To jest skandal, policjanci bronili zdrajców Polski, którzy upowszechniali atak na śp. Lecha Kaczyńskiego. To się nie zdarzało nigdy, tylko na początku systemu komunistycznego. Tak działano wobec bohaterów Polski. Teraz tak działa policja i Donald Tusk. […] Sądzę, że to prowokacja ze strony Donalda Tuska. Policja zupełnie bezprawnie blokuje posła. To nieprawdopodobne, działanie, które jest przestępstwem - stwierdził.
Początkowo media sugerowały, że podjęte przez policję działania były skutkiem utracenia przez polityka prawa jazdy. Sam Macierewicz przekazał jednak w rozmowie z Polsat News, że go nie stracił. - Nie mam takiego dokumentu, żaden taki dokument nie doszedł o straceniu prawa jazdy - powiedział.
Po godz. 16:00 do sprawy odniósł się na platformie X rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński. "Po zgłoszeniu od obywatela policjanci zatrzymali do kontroli byłego Ministra Obrony Narodowej. Poseł zasłonił się immunitetem, odmówił poddania się kontroli drogowej i badaniu trzeźwości. W związku z tym policjanci odstąpili od dalszych czynności i sporządzą właściwą dokumentację" - poinformował.
Miesięcznica smoleńska z udziałem Antoniego Macierewicza
Szef PiS wraz z delegacją polityków partii we wtorek rano uczestniczyli w nabożeństwie w intencji ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r., a następnie złożyli wieńce przed pomnikami prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku na placu Piłsudskiego. Przed pomnikiem zgromadzili się też protestujący sprzeciwiający się obchodom, m.in. Arkadiusz Szczurek i "Babcia Kasia".
Kaczyński mówił, 10 kwietnia 2010 r. doszło do wielkiej zbrodni. - Zamachu na samolot, który wiózł delegację polską z prezydentem RP, moim bratem śp. Lechem Kaczyńskim i jego małżonką. Wiózł wielu przedstawicieli polskiej elity politycznej, wojskowej, duchowieństwo - powiedział prezes PiS.
Dodał, że "ten zamach został dokonany, co do tego nie ma żadnej wątpliwości, na zlecenie Putina". - I ci, którzy tutaj stoją, to jest agentura Putina. Bezczelna, bo niestety nasze państwo jest ciągle wobec tej agentury bezradne. Nie wiadomo, czy dlatego, że chce być bezradne, czy dlatego że po prostu nie potrafi nie być bezradne - ocenił, nawiązując do zgromadzonych na placu protestujących.
Szef PiS ocenił, że podczas miesięcznic dochodzi do łamania prawa przez protestujących, którzy zakłócają upamiętnianie ofiar. - Mamy tutaj do czynienia z permanentnym łamaniem prawa także przez obecne władze; te poprzednie (władze) trzymały jednak tę grupę awanturników i agentów z daleka od nas - powiedział Kaczyński.
- Miejmy nadzieję, że przyjdzie czas sprawiedliwości, że ci, którzy naprawdę tu w Polsce odpowiadają za doprowadzenie do tej katastrofy, choćby poprzez rozdzielenie wizyt, zostaną odpowiednio ocenieni przez sądy i jeżeli sądy uznają ich winę, to zostaną ukarani. A ta grupa awanturników i agentów znajdzie się tam, gdzie powinna się znaleźć, to znaczy w polskich zakładach karnych i to - mam nadzieję - że na bardzo długie lata - mówił Kaczyński.
Przemówienie Kaczyńskiego zakłócał mężczyzna, krzyczący: "kłamca, kłamca!".
Zgromadzeni przed Pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku trzymali transparenty z hasłami: "Smoleńsk 2010 pamiętamy!", "Jarek zabieraj te schody niezgody", "Współwinni zbrodni wciąż żyją bezkarnie. Mord Smoleńsk 2010", a także tablicę z napisem: "Kaczyński oszalał, ogłosił się samozwańczym inkwizytorem. Posyła na stos posła Tomczyka, bo ten ujawnił łgarstwa Macierewicza". Protestujący mieli ze sobą także wieniec z napisem: "Pamięci 95 ofiar Lecha Kaczyńskiego, który, ignorując wszelkie procedury, nakazał pilotom lądować w Smoleńsku w skrajnie trudnych warunkach. Spoczywajcie w pokoju. Naród Polski".
Po kilku godzinach protestujący ponownie spróbowali złożyć wieniec pod pomnikiem; uniemożliwił im to jednakże kordon policji, który uformował się między protestującymi a politykiem PiS Antonim Macierewiczem, który wraz z kilkoma innymi osobami zajął pozycje pod pomnikiem, blokując do niego dostęp.
- Mamy do czynienia z działaniem zbrodniczym, którego celem jest zniszczenie pomnika tych, którzy zostali zamordowani przez Rosjan. Ludzie, którzy wspierają Rosjan, chcą to zniszczyć. [...] Bez względu na to, jakie będą konsekwencje, będę bronił tego pomnika, bo to jest obowiązek każdego normalnego Polaka. Bez względu na to, czy robią to inni ludzie, policjanci czy premier, nie wolno zniszczyć pomnika pana prezydenta i tych, którzy zostali zamordowani. To jest nasz obowiązek - oświadczył Macierewicz.
Przed godz. 14 protestujący ponowili próbę złożenia wieńca, co doprowadziło do przepychanek z udziałem protestujących, Macierewicza i policji; protestującym - z Arkadiuszem Szczurkiem na czele - ponownie nie udało się złożyć wieńca pod pomnikiem.
Elizeum w Warszawie - zobacz zdjęcia: