Różne liczby, różne przyczyny
Rozbieżności napotykamy już na samym początku. Chociażby, jeśli chodzi o liczbę brakujących rąk do pracy.
- Jest to 80 osób - mówi Ilona Korczak, pielęgniarka i zarazem przewodnicząca związków zawodowych Narodowego Instytutu Onkologii. Tymczasem u Mariusza Giereja, rzecznika placówki, te statystyki wyglądają nieco inaczej. - To się waha między 30 a 50. Tyle pielęgniarek nam w tej chwili brakuje - mówi Gierej.
Według pielęgniarek są trzy powody, które sprawiają, że placówka cierpi na brak pracowników:
- zła organizacja pracy,
- zarobki - zdaniem pielęgniarek Narodowy Instytut Onkologii powinien płacić lepiej, niż przeciętny szpital,
- brak centralnej rozpuszczalni cytostatyków.
Zdaniem administracji niskie zarobki nie są jednym z tych powodów. - Jak chodzi o zarobki pielęgniarek, to nie jest u nas chyba tak źle - mówi Mariusz Gierej. - Dyrekcja monitoruje poziomy wynagrodzeń i one są adekwatne do wykonywanej pracy. Dyrekcja podjęła też działania w tym roku, aby podwyższyć ten poziom wynagrodzeń w stosunku do inflacji, którą odnotowujemy.
Zakres pracy pielęgniarki w instytucie ciężko jest oszacować. W teorii ma ona określoną liczbę łóżek do zaopiekowania. W praktyce wygląda to zdecydowanie inaczej.
- Ja pracuje na oddziale 30-łóżkowym i przyjmując się do pracy taką informację otrzymuję. Bardzo szybko się zorientowałam, że prócz tych pacjentów na oddziale, mam pacjentów przychodzących na chemioterapię "z miasta". Jest to też oddział kardiologiczny, więc zakładamy holtery pacjentom. To są cały czas dodatkowi pacjenci - mówi Małgorzata Uryniuk, zastępca przewodniczącej związków zawodowych Narodowego Instytutu Onkologii.
W sieci pojawiła się informacja o zamknięciu jednego ze skrzydeł kliniki nowotworów układu chłonnego. Jak informują pielęgniarki - w obsadzie brakuje tam ośmiu osób. Jednak nie to jest powodem zamknięcia skrzydła.
- W okresie wakacyjnym ludzie idą na urlopy, jest trochę mniej pacjentów, a my jesteśmy w trakcie rewitalizacji tego budynku klinicznego - odpowiada Mariusz Gierej.
- W przypadku kliniki chłoniaków będą wymieniane piony w niektórych pomieszczeniach. Ciężko pozwolić na to, aby pacjenci po przeszczepach mieli leżeć w takich warunkach. Przenosimy na ten czas część łóżek do oddziału, który normalnie funkcjonuje.
Polecany artykuł:
Brak rozpuszczalni - wieloletni problem
Jeśli chodzi o brak centralnej rozpuszczalni cytostatyków, obie strony są zgodne. Rzeczywiście w wybudowanym jeszcze w latach 80. budynku takiej przestrzeni brakuje, co powoduje dodatkowe obciążenie pracujących tam pielęgniarek.
- Powinni to rozpuszczać chemicy w centralnej rozpuszczalni. A jest tylko mały odcinek, gdzie leki cytostatyczne rozpuszczają farmaceuci. Na pozostałych oddziałach wykonują to pielęgniarki - mówi Ilona Korczak. - To ogromne obciążenie dla pielęgniarek, a poza tym nie leży to w zakresie naszych obowiązków.
Władze Narodowego Instytutu Onkologii zapewniają, że robią wszystko, aby zmienić te sytuacje.
- Podjęliśmy działania, by centralna rozpuszczalnia cytostatyków w pewien sposób powstała, by obciążyć panie pielęgniarki - mówi Mariusz Gierej. - Zbieramy informacje jak dużo potrzebujemy tego typu urządzeń, które się wstawia do takiej centralnej rozpuszczalni cytostatyków i szukamy źródeł finansowania.
Nie ma jeszcze daty, kiedy miałaby powstać centralna rozpuszczalnia cytostatyków. Władze instytutu zapewniają jednak, że chcą, aby stało się to jak najszybciej. W lipcu przedstawiciele placówki składać będą wniosek o dofinansowanie na budowę centralnej rozpuszczalni w ramach ministerialnego programu IOWISZ.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!