Zamieszki w Brazylii i zawieszenie gubernatora
Dziesiątki tysięcy demonstrantów wdarło się w niedzielę do budynku brazylijskiego Sądu Najwyższego, Kongresu i pałacu prezydenckiego, rozbijając okna, wywracając meble i niszcząc dzieła sztuki. Skradziono także oryginalną konstytucję kraju z 1988 roku oraz broń z prezydenckiego biura ochrony.
Policja przejęła budynki rządowe po trzech godzinach oblężenia przez demonstrantów i rozproszyła tłum przy użyciu gazu łzawiącego. Minister sprawiedliwości Flavio Dino przekazał, że zatrzymano 200 uczestników ataku.
W niedzielę późnym wieczorem sędzia Sądu Najwyższego Alexandre de Moraes postanowił zawiesić na okres 90 dni gubernatora Rochę z powodu zaniedbań w dziedzinie bezpieczeństwa. Wcześniej Rocha zdymisjonował sekretarza ds. bezpieczeństwa Andersona Torresa motywując to tym, że federalne służby bezpieczeństwa nie sprostały wyzwaniu, jakim było strzeżenie obiektów rządowych.
- Spiskowcy, którzy promowali niszczenie własności publicznej w Brazylii zostaną zidentyfikowani i ukarani - oświadczył w nocy z niedzieli na poniedziałek prezydent Brazylii Luiz Inacio Lula da Silva, informując jednocześnie na Facebooku, że udał się do pałacu prezydenckiego i do budynku Sądu Najwyższego po tym, jak zwolennicy byłego prezydenta Jaira Bolsonaro wdarli się do budynków rządowych.
Były prezydent Jair Bolsonaro komentuje wydarzenia
Jair Bolsonaro, którego zwolennicy dopuścili się takiej agresji, skrytykował niedzielny atak i w opublikowanych na Twitterze postach uznał, że nie popiera tego rodzaju działań.
- Pokojowe manifestacje, w formie zgodnej z prawem, stanowią część demokracji. Jednak wtargnięcia do budynków publicznych, jakie miały miejsce dzisiaj, a także były praktykowane przez lewicę w 2013 r. i 2017 r., wymykają się tej regule – napisał Bolsonaro. Były szef państwa stwierdził też, że odrzuca "oskarżenia bez dowodów", jakie w niedzielę wysunął wobec niego prezydent Lula, stwierdzając, że Bolsonaro przyczynił się do inwazji na urzędy państwowe w Brasilii i "podżegał" swoich zwolenników.
Wybory prezydenckie i powód złych nastrojów społecznych
Co spowodowało tak złe nastroje społeczne w Brazylii? Część zwolenników Jaira Bolsonaro uważa, że prezydent Luiz Inacio Luli da Silva doszedł do władzy przy pomocy oszustwa. Szukają dowodów w niewielkiej przewadze, którą zdobył nad byłym prezydentem.
Niechęć jest tak silna, że były prezydent Bolsonaro nie wziął udziału w zaprzysiężeniu swojego konkurenta w październikowych wyborach Luiza Inacio Luli da Silva, który objął urząd 1 stycznia br. Prawicowy polityk od 30 grudnia przebywa w USA, dokąd udał się wraz z żoną i ze swoimi najbliższymi współpracownikami. Zadeklarował, że "niebawem wróci do kraju".
Wtargnięcie do obiektów państwowych w Brazylii, które - jak oceniła agencja Reutersa - przypominało szturm na amerykański Kapitol dokonany 6 stycznia 2021 roku przez zwolenników byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Zostało potępione przez światowych przywódców, w tym przez obecnego prezydenta USA Joe Bidena i prezydenta Francji Emmanuela Macrona oraz głowy państw Ameryki Łacińskiej.