Deweloper buduje im blok pod samymi oknami. Mieszkańcy się wściekli: „nie można nawet okna otworzyć”

2025-12-12 13:22

Na warszawskiej Woli narasta konflikt wokół nowej inwestycji przy ul. Księcia Janusza. Mieszkańcy bloku z czasów PRL alarmują, że wyrastający tuż pod ich oknami apartamentowiec odbiera im dostęp do światła słonecznego i resztki prywatności. Deweloper zapewnia, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem, ale sąsiedzi mówią wprost: „to makabryczna budowa”.

Mieszkańcy wściekli na dewelopera

Emocje na Woli sięgają zenitu. Nowy budynek, nazwany „Wola Księcia Janusza”, powstaje na wyjątkowo wąskiej działce, wciśnięty między istniejący blok a ulicę Newelską. Dla wielu osób, które mieszkały tam od dekad, oznacza to rewolucję na gorsze.

– Mieszkam tutaj od 52 lat i nigdy nie widziałam takiej makabrycznej budowy. Nie można nawet okna otworzyć, to nie jest do wytrzymania – skarży się w rozmowie z „Super Expressem” jedna z mieszkanek. Inni sąsiedzi wtórują, obawiając się, że nowa inwestycja całkowicie zmieni ich codzienne życie. – Mieszkańcy z niższych pięter będą sobie w okna patrzeć, świat im zasłonią – dodaje inny lokator.

Inwestycja, mimo niewielkiej działki, jest imponująca: prawie 100 metrów długości, 28 mieszkań o powierzchni od 31 do 120 m kw., podziemny garaż na 34 samochody i dziewięć lokali usługowych. Strona dewelopera kusi hasłami o „szyku” i „prestiżu”, obiecując m.in. relaksacyjną muzykę w hallu. Jednak dla dotychczasowych mieszkańców ten luksus oznacza przede wszystkim rosnącą za oknem betonową ścianę.

Wszystko zgodnie z prawem?

Deweloper, firma Kompania Domowa, odpiera wszystkie zarzuty, podkreślając, że inwestycja jest w pełni legalna. Projekt jest zgodny z miejscowym planem zagospodarowania, a budynek zachowuje wymagany przepisami czterometrowy odstęp od granicy działki. Choć nowelizacja prawa budowlanego zwiększyła ten dystans do pięciu metrów, nie dotyczy ona budynków do czterech kondygnacji – a ten ma dokładnie tyle. Formalnie wszystko się zgadza.

Czy to więc patodeweloperka? Definicja Ministerstwa Rozwoju i Technologii mówi o „maksymalizacji zysków kosztem dobrych obyczajów i zdrowego rozsądku”. Tu jednak sytuacja jest niejednoznaczna. Projekt jest nowoczesny i nie zawiera typowych patologii, jak mikrokawalerki, czy brak miejsc parkingowych dla nowych mieszkańców. Mimo to trudno oprzeć się wrażeniu, że cena za dogęszczanie miasta i zysk dewelopera jest płacona przez sąsiednich mieszkańców, którzy tracą komfort życia budowany przez ostatnie pół wieku.

Zobacz na zdjęciach, jak wygląda wzbudzająca tak silne emocje inwestycja na Woli:

Patodeweloperka w Wieliszewie
Mellina
Jan Śpiewak: To ja wymyśliłem hasło PATODEWELOPERKA. MELLINA - Meller