Koncert Red Hot Chili Peppers przy otwartym dachu PGE Narodowego
Red Hot Chili Peppers to zespół kultowy, dlatego też ogromne zainteresowanie polskiej widowni nikogo nie powinno dziwić. O koncercie grupy na PGE Narodowym głośno było już od momentu jego ogłoszenia. Niestety, kiedy wreszcie nadszedł dzień wydarzenia, pogoda nie dopisała.
Nad Warszawą od wczesnych godzin popołudniowych z przerwami pojawiały się opady deszczu. Jak się jednak okazało, dach obiektu, na którym odbywa się koncert, nie został zamknięty. Wywołało to niemałe zaskoczenie wśród uczestników.
- To strasznie fajnie, że mamy stadion za ponad 1 mld zł z dachem, przyda się na koncerty w deszczowe dni… Oh wait. Co za żenada, że nie da się naprawić jednej rzeczy przez kilka miesięcy - napisał na Twitterze dziennikarz Grzegorz Nawacki, publikując przy tym zdjęcie, na którym widzimy przemoczoną płytę obiektu.
Podobne zdjęcia ukazały się już chociażby na profilu dziennikarza Marcina Cichońskiego, czy też samego PGE Narodowego. Na jednej z fotografii, udostępnionych na twitterowym profilu obiektu, widzimy uczestników wydarzenia chroniących się przed deszczem koszulami uniesionymi nad głowę.
Czytaj również: Wianki nad Wisłą 2023 wypełnione niesamowitymi atrakcjami! Znamy program wydarzenia
Dlaczego więc, mimo niekorzystnej pogody, dach nie został zamknięty? Do sprawy za pośrednictwem mediów społecznościowych odniósł się już Włodzimierz Dola - prezes zarządu spółki, która jest operatorem obiektu.
- Panie Redaktorze, ze względu na przepisy przeciwpożarowe, które wymagają, w sytuacji gdy na płycie jest powyżej 17 000 osób, dach musi być otwarty - napisał Dola pod postem Nawackiego. Zaznaczył również, że mówi dokładnie o "ekspertyzie przeciwpożarowej dotyczącej organizacji koncertów na PGE Narodowym".