Zgodnie z decyzją rządu od 16 kwietnia obowiązuje powszechny obowiązek zasłaniania ust i nosa w przestrzeni publicznej. Zainteresowanie maseczkami ochronnymi znacznie wzrosło tuż po wybuchu pandemii. Problem był tak duży, że zaczynało brakować maseczek w placówkach medycznych. Zadzwoniliśmy do kilku aptek w Warszawie, żeby dowiedzieć się jak sytuacja wygląda tuż przed wprowadzeniem nowych regulacji.-Jest źle, ale gdy epidemia się zaczęła było dużo gorzej - mówią farmaceuci. Problem z dostępnością maseczek ochronnych zaczyna się w hurtowniach. -Widzimy, że już od kilku tygodni apteki mają problem z zamówieniem tego asortymentu w hurtowniach. Z uwagi na ich brak lub rażąco wysoką cenę - tłumaczy rzecznik Naczelnej Izby Aptekarskiej, Tomasz Leleno i podkreśla, że że wraz ze wzrostem cen w hurtowniach, rosną też ceny maseczek w aptekach. -Od początku epidemii lawinowo rosną ceny wyrobów medycznych. Wzrosty cen w niektórych przypadkach sięgają nawet kilkuset procent. Wynikają ze stale rosnących cen u hurtowników i producentów. Sygnalizowaliśmy Ministerstwo Zdrowia, że może dochodzić do przypadków wykorzystania obecnej sytuacji do niczym nieuzasadnionego podwyższania cen. Naszym zdaniem istnieje potrzeba wprowadzenia mechanizmów zabezpieczających pacjentów, m.in. przez określenie cen urzędowych na niektóre produkty. Mechanizm ten powinien objąć cały łańcuch dystrybucji, więc także producentów i hurtownie farmaceutyczne - dodaje Leleno.
Przed zakupem maseczki najlepiej zadzwonić do wybranej apteki, aby dowiedzieć się czy są w niej dostępne maseczki. Produktu można też szukać w lokalnych pasmanteriach lub kupić u osób prywatnych. W Warszawie i w Krakowie znajdują się także maseczkomaty - maszyny, w których można kupić maseczki, ale także żel antybakteryjny czy jednorazowe rękawiczki. W Warszawie znajdują się przy ulicy Wołoskiej i przy Mozarta. Koszt maseczki przed pandemią wynosił kilkadziesiąt groszy. W tej chwili za maseczkę zapłacimy około 8 złotych.