Jak wskazała dr Agnieszka Czujkowska, Warszawskie ZOO dotąd przetestowało 4 zwierzęta pod kątem covid. "Dwa irbisy (krew dodatnia, PCR ujemne), gepard (krew i PCR negatywne) i przy okazji immobilizacji goralek, który padł z przyczyn naturalnych (PCR negatywny)" - przekazała w poniedziałek.
Lekarz w rozmowie z PAP stwierdziła, że "jeżeli byłyby wskazania, to badalibyśmy kolejne zwierzęta". "Opiekunowie noszą maseczki. Kontakt bezpośredni jest zminimalizowany, więc tutaj żadnego więcej postępowania nie wprowadzamy, bo nie ma ku temu wskazań" - podkreśliła lekarka.
"W większości przypadków diagnostyka wymaga procesu immobilizacji, czyli pewnego znieczulenia, bo inaczej byśmy nie przeżyli np. podchodzenia do tygrysa i pobierania wymazu z nosa albo śliny" - powiedziała Czujkowska.
Dr Czujkowska wskazała, że "to nie jest tak, że my nad wszystkim panujemy tylko staramy się reagować jak najszybciej". "Trzymamy rękę na pulsie" - zaznaczyła.
Lekarka powiedziała, że ZOO obserwuje wszystkie zwierzęta, nie tylko irbisy pod kątem zakażenia koronawirusem. "Jesteśmy w alercie. Mamy obsesję na punkcie kichnięć, kaszlnięć czy jakiś wycieków z nosa czy biegunek" - podkreśliła. Dodała, że "każdy przypadek dziwnych objawów jelitowych, których nie dało się niczym wyjaśnić, a przede wszystkim objawów oddechowych, byłby traktowany jak podejrzenie covidu i to zwierzę byłoby testowane".
ZOO Warszawa - reakcje po zakażeniu irbisa śnieżnego Ayany
Lekarz weterynarii opowiedziała o reakcji pracowników ogrodu na wieść o zakażeniu koronawirusem samicy irbisa śnieżnego Ayany w stołecznym ogrodzie zoologicznym. "Jak dowiedzieliśmy się, że Ayana jest chora to nic się nie zmieniło. Nadal wszystko działało dokładnie tak samo" - stwierdziła. "Procedury zadziałały, ponieważ wykryliśmy zakażenie, a także dowiedzieliśmy się, że Jamir miał kontakt z wirusem. Pod tym względem sytuacja w ZOO nie różni się od sytuacji obecnej - stawiamy na prewencję, testujemy podejrzane przypadki, pracujemy nad zabezpieczeniem zwierząt szczepionką" - dodała.
Pracownicy przebadali samca irbisa śnieżnego Jamira, który przebywał w tym samym budynku, co zakażona samica. Kota poddano znieczuleniu. Pobrano mu krew, zrobiono rentgen płuc, a także przeprowadzono testy na covid. "Chcieliśmy wiedzieć, czy za chwilę nie będziemy mieli dwóch chorych kotów i okazało się, że z Jamirem wszystko jest w porządku" - powiedziała lekarz weterynarii.
Miejski Ogród Zoologiczny w Warszawie w ubiegły poniedziałek poinformował o śmierci samicy irbisa śnieżnego, która odeszła w wyniku powikłań po infekcji koronawirusa. Zwierzę padło w czwartek 20 stycznia.
"Wiem, że opinia społeczna jest bombardowana różnymi tragediami, które się wydarzyły w pandemii, ale chodziło o to, by zwrócić uwagę także na ten aspekt, że nie tylko ludzie mogą chorować, ale także zwierzęta. Dlatego zdecydowaliśmy się na opublikowanie tej informacji" - stwierdziła Czujkowska.
Irbisy śnieżne w naturze żyją w Azji Środkowej. Koty te mają krępe, dość krótkie łapy i długi, gruby ogon. Na białokremowej lub szarawej na grzbiecie i białej na brzuchu sierści mają czarne lub ciemnobrunatne rozetki i plamy. Irbisy są bardzo czujne i ostrożne. Żywią się przede wszystkim górskimi ssakami: koziorożcami, markurami, dzikami, piżmowcami syberyjskimi, świstakami, a także ptakami.