Ataki wron w Warszawie
W ostatnim czasie w sieci zrobiło się głośno o spacerowiczce z Warszawy, która została zaatakowana przez wrony. Podobne doświadczenia ma nasza rozmówczyni, pani Marta.
- To historia z parku Skaryszewskiego, do którego chodziłam i chodzę na spacery z psem. Nie wiedziałam wtedy, że wrony wyprowadzają młode na naukę latania i że potrafią być agresywne [...]. Zostałam zaatakowana przez wronę i gdyby nie to, że miałam wtedy okulary przeciwsłoneczne, prawdopodobnie straciłabym prawe oko. Teraz została mi tylko delikatna blizna po dziobie z boku twarzy. Od tego czasu słyszę, czy wrony dają jakieś sygnały dźwiękowe - powiedziała warszawianka w rozmowie z naszym reporterem.
Czytaj również: Nowe sklepy Aldi w Polsce. Ile powstanie w 2023 roku? Gdzie najbliższe otwarcie?
Co zrobić w przypadku ataku wrony? Głos ekspertki
O to, jak uniknąć podobnej sytuacji, zapytaliśmy dr Agnieszkę Czujkowską z Warszawskiego ZOO. - Najprostszą odpowiedzią na to, dlaczego wrony atakują przechodniów, jest fakt, że przechodnie nie zauważają sygnałów ostrzegawczych. Wrona nie atakuje od razu, zwykle najpierw daje nam szansę, żebyśmy się wycofali. My czasami, zaaferowani swoimi sprawami, nie myślimy o przyrodzie, która nas otacza. Wrony mają w określonych miejscach dzieci, które dopiero wyszły z gniazd. Te podloty chodzą, możliwe że pomiędzy naszymi nogami, a rodzice są zaniepokojeni naszą obecnością. Traktują nas jako drapieżników, więc kraczą, latają, robią trochę zamieszania, a jeśli my nadal idziemy w stronę dziecka, to ostateczną sytuacją jest, kiedy dojdzie do ataku - wyjaśniła dr Czujkowska.
Jak również zaznaczyła ekspertka, wydziobanie komuś oka zajęłoby wronie sporo czasu. Warto jednak uważać, aby nie odnieść innych obrażeń, np. przewracając się w czasie ucieczki czy wpadając na drugą osobę.
- Możemy spekulować, czy wrona jest w stanie uderzyć człowieka w twarz, jednak z reguły ją zakrywamy instynktownie. Myślę, że takie zwykłe reakcje, czyli zakrycie twarzy i wycofanie się, w zupełności wystarczą nam jako obrona przed, nazwijmy to, atakiem wrony. [...] Oczywiście nie zawsze jesteśmy w stanie powiedzieć, gdzie jest to młode, więc jeżeli szliśmy do przodu, to się po prostu wycofajmy. Taką sytuację warto zgłosić straży miejskiej. Patrol eko przyjedzie na miejsce, znajdzie to dziecko i bezpiecznie może taką małą wronkę przesunąć nawet o kilkanaście metrów. Rodzice będą widzieli, że to robimy i nadal się będą nią opiekować, ale ptak nie będzie już w miejscu, w którym generuje konflikty - podkreśliła ekspertka.
Autor materiału: Jakub Husarz
Zobacz galerię - Winnica na kampusie SGGW w Warszawie: