Samochody e-kontroli po raz pierwszy znalazły się na ulicach Warszawy w styczniu 2020 r. Od tych trzech lat flota pojazdów rozrosła się do dziewięciu pojazdów. Innowacyjny system okazał się rozwiązaniem, które umożliwiło uszczelnić strefę płatnego parkowania. Wśród nieuczciwych kierowców zaczęło panować przekonanie, że nie opłaca się parkować „na gapę”.
System e-kontroli w Warszawie. Liczby robią wrażenie
W założeniu, system e-kontroli jest uzupełnieniem patroli pieszych, a te są dla strefy równie kluczowe. Nie w każdym miejscu samochód jest w stanie pracować wydajnie – np. na wąskich uliczkach, gdzie auta parkują w ogromnym ścisku.
Samochody e-kontroli nie jeżdżą więc w przypadkowe miejsca. Wszystkie trasy są precyzyjnie zaplanowane – tak, aby maksymalnie wykorzystać posiadany potencjał i tworzyć synergię z patrolami pieszymi.
Od stycznia 2020 do października 2023 roku jeden z pierwszych samochodów przejechał wspomniane 100 tys. km. W tym czasie udało mu się zeskanować 2 457 500 tablic, w tym 1 966 031 podwójnie zeskanowanych. Na tej podstawie wystawiono 193 762 dokumenty opłaty dodatkowej. Wynika z tego, że jedynie niecałe 10 proc. kierowców nie opłaciło postoju w SPPN. Aby „wykręcić” takie liczby, pojedynczy patrol pieszy potrzebowałby 10 razy więcej czasu, czyli ok. 30 lat.
Dzięki temu, że wszystkie samochody do e-kontroli są w pełni elektryczne, udało się również sporo zaoszczędzić na paliwie. 100 tys. km, czyli 16 600 kWh przy obecnych cenach prądu, to ok. 13 tys. zł. Zwykły samochód spalinowy zużyłby w tym czasie paliwo, na które trzeba by było wydać cztery razy więcej, zakładając spalanie na poziomie ok. 7-8 litrów i cenie benzyny ok. 6 zł.
Zobacz poniżej zdjęcia niesamowitego odkrycia podczas budowy stacji metra w Warszawie: