zdjęcia

Zniszczone przez powódź sprzęty przed centralą PGE w Warszawie. To akcja Greenpeace

2024-11-22 15:17

Zniszczone przez powódź fotele, materace i zabawki znalazły się w piątek przed siedzibą PGE przy ul. Mysiej w Warszawie. To akcja Greenpeace. Aktywiści przekonują, że wpływ na gwałtowne zjawiska pogodowe ma działalność firm takich jak PGE. "Spółka emituje rocznie więcej gazów cieplarnianych niż takie europejskie państwa jak Szwecja, Irlandia czy Bułgaria" - przekonują działacze międzynarodowej organizacji. Poprosiliśmy o komentarz PGE.

Akcja Greenpeace przed siedzibą PGE w Warszawie

"Powodzie sponsorowane przez węgiel i gaz" - pod transparentem z tym hasłem grupa aktywistów Greenpeace Polska usypała w piątek 22 listopada pod warszawską centralą Polskiej Grupy Energetycznej S.A. stertę zniszczonych przez powódź sprzętów domowych. Wszystko w ramach międzynarodowej akcji Greenpeace pod hasłem "Make Polluters Pay" ("Niech Truciciele Zapłacą") "skierowanej przeciwko ciągłej dominacji energetyki opartej na paliwach kopalnych i hipokryzji przemysłu wydobywczego". 

Greenpeace przekonuje, że PGE to "największy emitent gazów cieplarnianych w Polsce", który "emituje rocznie więcej gazów cieplarnianych niż takie europejskie państwa jak Szwecja, Irlandia czy Bułgaria".  

- Chcemy tym działaniem przypomnieć, że dramatyczna powódź, która we wrześniu przeszła przez Dolny Śląsk, nie wzięła się znikąd. To emisje gazów cieplarnianych, pochodzące ze spalania paliw kopalnych, wpływają na wzrost temperatury na Ziemi, a tym samym na coraz gwałtowniejsze zjawiska pogodowe. Nauka nie pozostawia złudzeń, takie zdarzenia będą coraz częstsze i coraz intensywniejsze. Tymczasem polski rząd i wielkie koncerny energetyczne działają, jakby wszystko było po staremu. To niech sobie popatrzą z bliska, jak wygląda kryzys klimatyczny  - mówi Mikołaj Gumulski, koordynator kampanii klimatycznych fundacji Greenpeace Polska.

Poprosiliśmy o komentarz spółkę PGE, czekamy na odpowiedź.

Tak wygląda Lądek-Zdrój kilkadziesiąt dni po powodzi. Poruszająca relacja Anny Lubczyńskiej