Adam Niedzielski podbity w Siedlcach
Jak poinformowała podinsp. Katarzyna Kucharska z Komendy Wojewódzkiej Policji zs. w Radomiu, do ataku na Adama Niedzielskiego doszło ok. godz. 15:00 przed restauracją na ul. Armii Krajowej w Siedlcach. Polityk szybko został przewieziony do szpitala, a mundurowi rozpoczęli poszukiwania sprawców.
- Zabezpieczyliśmy m.in. monitoring. Funkcjonariusze bardzo szybko ustalili tożsamość osób, które brały udział w zajściu. Przesłuchana została osoba, która utrzymywała z nimi stały kontakt. Zatrzymanie obu mężczyzn było kwestią bardzo niedługiego czasu. Policjanci, wiedząc już, kto stoi za atakiem na byłego ministra, znając tożsamość, miejsce zamieszkania i mając nagranie z przebiegu zdarzenia, skontaktowali się z ustalonymi mężczyznami i wezwali do stawiennictwa w jednostce Policji - dodała podinsp. Kucharska. Ostatecznie, w godzinach wieczornych 35- i 39-latek zgłosili się do siedleckiej komendy. Mieli ponad dwa promile alkoholu w organizmie.
Były minister zdrowia opowiedział o napaści
O szczegółach środowego zajścia Adam Niedzielski opowiedział w rozmowie z "Super Expressem". Jak wynika z relacji polityka, po biznesowych spotkaniach zdecydował się wybrać z przyjaciółmi do jednego z siedleckich lokali. - Tam zjedliśmy obiad. Potem jeden z kolegów powiedział mi, że dwa stoliki za nami siedzieli tacy ludzie, powiedziałbym, mocno napakowani, umięśnieni i jeden z nich łysy, wytatuowany. No i oni podobno cały czas pili wódkę, zresztą tutaj policja mi potwierdza, że oni byli pijani - wspominał były minister zdrowia.
Gdy Niedzielski ze znajomymi chcieli wyjść z restauracji, polityk został zaczepiony przez wspomnianych mężczyzn. - Jak zaczęliśmy wychodzić z lokalu, moi koledzy poszli przodem, ja ich przepuściłem w drzwiach, a tych dwóch poszło za nami i praktycznie tuż za drzwiami zatrzymali mnie pytaniem, czy to ja jestem Adam Niedzielski. Odpowiedziałem im, że tak, a ci moi koledzy szli dalej, bo myśleli, że to jest po prostu kwestia tego, że nie wiem, ktoś chce sobie zrobić selfie czy coś. No i oni powiedzieli, czy mogą mnie prosić o autograf - opowiedział Niedzielski, dodając, że zażartował wtedy: "Panowie, bez przesady z autografem". Wtedy nagle został uderzony pięścią w twarz. Gdy schylił się, by podnieść okulary, został kopnięty i upadł na ziemię. Po tym napastnicy kopali go dalej.
Znajomi Niedzielskiego, gdy tylko zauważyli, co się dzieje, od razu ruszyli mu na pomoc. - Zaczęli w moim kierunku wracać, krzyczeć, no i tamci uciekli. To zdarzenie trwało jakieś 15-20 sekund, bo to było wszystko bardzo szybko. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że oni krzyczeli w trakcie bicia mnie, że "śmierć zdrajcom Ojczyzny" - zrelacjonował.

