To wstrząsające wieści dla mieszkańców spokojnego apartamentowca w Gdyni. Jak podaje Super Express, to właśnie tam, przed wyprowadzką na studia do Warszawy, mieszkał Mieszko R. Oskarżony o zabójstwo na UW i znieważenie ciała 53-letniej Małgorzaty D., pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego, był przez sąsiadów postrzegany jako osoba nie rzucająca się w oczy.
Mieszko R. oczami sąsiadów
Dramat rozegrał się 7 maja 2025 roku, kiedy to student trzeciego roku miał zaatakować kobietę siekierą. W strzeżonym apartamentowcu w Gdyni, gdzie panuje duża rotacja lokatorów, sąsiedzi rzadko nawiązują bliższe znajomości. Mimo to, niektórzy zapamiętali Mieszka R., który wyprowadził się stamtąd trzy lata temu, aby rozpocząć naukę na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zamieszkał wtedy w Rembertowie. - Mieszkaliśmy z przyszłym mordercą pod jednym dachem - mówią zszokowani sąsiedzi z Trójmiasta.
Jeden z mieszkańców bloku wspominał w rozmowie z dziennikarzami Super Expressu:
Mieszkamy tu ponad cztery lata. Ale żeby z przyszłym mordercą pod jednym dachem? Tego się nie spodziewaliśmy z żoną. W naszej klatce jest najwięcej mieszkań, bo jest najwyższa. Chłopak mi tu przemknął kiedyś w garażu. Spokojny, przygarbiony. Taki mól książkowy. Dłuższe włosy, kujonek.
Te słowa malują obraz młodego człowieka pochłoniętego nauką, dalekiego od agresji. Jak ustalili dziennikarze, niedługo po tragedii na warszawskim kampusie, policja pojawiła się również w rodzinnym mieszkaniu Mieszka w Gdyni.
Kim był student podejrzany o zabójstwo na UW?
Z informacji uzyskanych od innego sąsiada wynika, że Mieszko R. był świetnym uczniem. Chodził do jednej z najlepszych szkół na Pomorzu – prestiżowego III Liceum Ogólnokształcącego Marynarki Wojennej RP, znanego jako "Gdyńska Trójka". To placówka o wysokim poziomie nauczania, której absolwentami są liczni ludzie sukcesu. Z takim przygotowaniem Mieszko bez problemu dostał się na wymarzone studia prawnicze. Wydawało się, że czeka go świetlana przyszłość – mógł zostać sędzią, adwokatem, prokuratorem.
Jednak 7 maja 2024 roku jego życiowa ścieżka skręciła w mrocznym kierunku. Tego dnia, jak wynika z ustaleń prokuratury, spakował do plecaka siekierę, dwa noże i pałkę teleskopową i udał się na kampus, gdzie miał brutalnie zamordować Małgorzatę D. – pracownicę portierni UW.
Prokuratura i ataku na kampusie UW
Pytanie "dlaczego?" zadają sobie wszyscy – od sąsiadów, przez społeczność akademicką, po śledczych. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że Mieszko R. nie znał swojej ofiary. Co więc kierowało studentem? Prokuratorzy, po wielogodzinnym przesłuchaniu 22-latka, wciąż szukają odpowiedzi. Mężczyzna usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, znieważenia zwłok oraz usiłowania zabójstwa pracownika straży uniwersyteckiej.
Prokurator Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie podczas konferencji prasowej przyznał, że podejrzany zarówno przed, jak i po zatrzymaniu zachowywał się irracjonalnie: - Po tym, co przeczytaliśmy, mogę stwierdzić jedynie, że rozum tego nie pojmuje i umysł się mąci. Nie wiemy, co mogło być motywacją tego sprawcy. To nie było normalne zachowanie. Z pewnością konieczne jest uzyskanie opinii sądowo-psychiatrycznej, która może zostać wydana dopiero po badaniach psychiatrycznych - wyjaśnił prokurator.
Wydanie takiej opinii to proces trwający kilka miesięcy. Niezależnie od tego, czy Mieszko R. działał świadomie, czy jego czyn był wynikiem zaburzeń psychicznych, śmierć Małgorzaty D. pozostaje niewyobrażalną i niepotrzebną tragedią.