Kolejki przed pracownią cukierniczą na Woli
Kolejki przed tym miejscem na Woli w Tłusty Czwartek to już niemal tradycja Warszawy. Pracownia cukiernicza "Zagoździński" w tym roku świętuje 100-lecie swojego istnienia i wciąż można tu zjeść ręcznie robione i smażone na smalcu pączki oblane własnoręcznie zrobionym lukrem. To właśnie po nie ustawiają się miłośnicy słodkości z Warszawy, ale i z okolic.
"Stoimy tu od 4 rano" - powiedzieli reporterowi eska.pl pierwsi klienci oczekujący na wejście do wnętrza kameralnej cukierni. Był kwadrans po 8 rano. Mimo, że pracownia rozpoczyna pracę o 9, aby zarezerwować sobie miejsce na czele około 100-metrowej kolejki konieczna była pobudka w środku nocy.
Mimo to niektórzy już o tej godzinie wychodzili z cukierni z paletami pączków. Jak to możliwe? Jak się okazuje te osoby wcześniej zamówiły sobie określone porcje i po prostu... zgłosiły się po ich odbiór. Cukiernia - z uwagi na brak mocy przerobowych i przestrzeni do przechowywania pączków - przyjmuje na ten dzień rezerwacje tylko od stałych klientów, np. przedszkoli czy zaprzyjaźnionych firm. Już na tydzień przed Tłustym Czwartkiem zawieszono przyjmowanie ogólnych zamówień.
Z pewnością klientów do cukierni "Zagoździński" przyciąga też cena. Za jednego pączka zapłacimy tu zaledwie 5 złotych.
Przeczytaj też: Ile kosztuje pączek u Magdy Gessler? W tym roku padł rekord
Historia pracowni cukierniczej "Zagoździński"
W tym roku okazja do spróbowania słodkości przy Górczewskiej 15 jest podwójna, bo poza Tłustym Czwartkiem miejsce to świętuje swoje 100-lecie. Dokładnie w 1925 roku młody cukiernik Władysław Zagoździński zakończył praktyki zawodowe i otworzył swoją działalność. Pewnie nie spodziewał się, że sto lat później miejsce to nadal będzie cieszyło się takim powodzeniem.
Sława łakoci z Wolskiej (tam wówczas mieściła się pracownia) szybko rozeszła się po mieście i jak głosi rodzinna historia po pączki z tej cukierni miał przyjeżdżać m.in. adiutant marszałka Piłsudskiego.
W 1974 r., już po śmierci Władysława kamienica w której znajdował się lokal zaczęła być remontowana, więc córka założyciela - Hanna, która przejęła rodzinny biznes zdecydowała się na przenosiny do małej pracownicy przy Górczewskiej. To w tym miejscu "Zagoździński" działa do dziś.
Co ciekawe, za postawieniem na asortyment pączkowy zadecydowała... wielkość nowego lokalu. Ponieważ był zbyt mały, aby prowadzić szeroką działalność zdecydowano się na sprzedaż pączków.
- Babcia postawiła na pączki. Bo to stara receptura pradziadka, zawsze smakowały i zawsze się sprzedawały – wyjaśnia w rozmowie z PAP Sylwia Tomaszkiewicz, prawnuczka Władysława Zagoździńskiego, która obecnie prowadzi cukiernię.
- Nadal robimy pączki jak pradziadek. Zmieniło się tylko to, że pradziadek wyrabiał ciasto ręcznie, a u nas robi to maszyna, ale nadal pączki smażone są na smalcu, na patelni, na kuchni gazowej. Również lukier robiony jest w pracowni. Dlatego nie jest on taki plastyczny jak w innych cukierniach, taki idealny. Jak jest idealny, to jest kupny – z wiaderka – opowiada pani Sylwia.
A co właścicielka myśli o kolejkach, które w Tłusty Czwartek stoją pod pracownią?
- To fajny dzień, jest to jakaś tradycja, ale naprawdę zapraszam wszystkich w inne dni. Chcielibyśmy mieć mniejszą kolejką w inne dni niż tego jednego dnia tak długą. Wiadomo, jest to miłe, ale i my jesteśmy tym zmęczeni i klienci stojący przez wiele godzin w kolejce – komentuje pani Sylwia.
Kolejka przed cukiernią na Woli w Tłusty Czwartek 2025 - zobacz zdjęcia:
