Zatrzęsienie nowych uczniów w Warszawie
To zdarza się nie pierwszy raz, chociaż w tym roku skala zjawiska jest szczególnie duża i kłopotliwa. W tegorocznym naborze do szkół średnich po raz kolejny startuje półtora rocznika. To następna kumulacja po reformie minister Anny Zalewskiej. Teraz jest jeszcze większa niż w ubiegłym roku, bo uwzględnia także dzieci z Ukrainy, które zaczynają naukę w warszawskich szkołach.
Taka sytuacja jest ogromnym wyzwaniem dla szkół. Muszą sobie o nie poradzić nie tylko z rozdysponowaniem miejsca dla nadprogramowych uczniów, ale również włożyć znacznie większy wysiłek w edukację tak dużej liczby młodzieży.
Kumulacja roczników. Na czym polega to zjawisko?
Jak wspominaliśmy, wszystko zapoczątkowała reforma minister Zalewskiej. Sześciolatki urodzone między styczniem i czerwcem - zostały w przedszkolach, dzieci urodzone od lipca do grudnia poszły do klas pierwszych. W kolejnym roku druga grupa dzieci dołączyła do klas pierwszych, co spowodowało kolejną kumulację: półtora rocznika.
Czytaj także: Ranking "Perspektywy 2023". Licea z Warszawy triumfują w zestawieniu najlepszych szkół w Polsce
Pierwsza kumulacja miała miejsce w ubiegłym roku, teraz szkoły czeka druga, większa kumulacja. Dlaczego tym razem o przyjęcie do szkół będzie się ubiegała jeszcze liczniejsza grupa uczniów?
- W tym roku spodziewamy się tej drugiej kumulacji półtora rocznika, około 35 tysięcy dzieci. Ta liczba nam urosła z dwóch powodów. Po pierwsze, coraz więcej dzieci z metropolii szuka miejsca do nauki w Warszawie i ta liczba bardzo szybko rośnie, na przestrzeni ostatnich lat z 27 do 34 proc. Dodatkowo mamy młodzież z Ukrainy, ale też cały czas mamy w szkołach rocznik 2019 i półtora rocznika z roku ubiegłego. Jest to absolutne szaleństwo – cytuje dziennik Gazeta Prawna wiceprezydent Kaznowską.
Jak poradzi sobie Warszawa?
Obecnie trwają prace, które mają na celu wymyślenie złotego środka w tej sytuacji. Dyrektorzy szkół i burmistrzowie poszczególnych dzielnic, na wspólnych spotkaniach z przedstawicielami stołecznego ratusza ustalają liczbę oddziałów w poszczególnych szkołach. Sytuacja analizowana jest dosłownie dzielnica po dzielnicy.
Szkoły znalazły się w takim położeniu, że rozważają możliwość wynajęcia dodatkowych powierzchni, które będą blisko placówki edukacyjnej, by jej nauczyciele nie tracili zbyt dużo czasu na przemieszczanie się. Na cały ten kryzys nakłada się również poważny problem braków kadrowych. W Warszawie jest 3,4 tys. wakatów. Ponad 5 tys. stołecznych nauczycieli ma uprawnienia emerytalne i w każdej chwili może zrezygnować z pracy w szkole. Nowych chętnych brak.
- Doświadczeni nauczyciele odchodzą, a młodzi nie podejmują pracy w tym zawodzie. We wrześniu 2021 r. placówki oświatowe w Warszawie miały problem z obsadzeniem ok. 2800. W tym roku brakuje już ponad 3500 nauczycieli. To są twarde dane, które pokazują, że mamy do czynienia z coraz większym kryzysem w edukacji, również w Warszawie, gdzie zarobki pedagogów są najwyższe i gdzie jako samorząd zapewniamy dodatki finansowe – mówiła na jednej z konferencji prasowych poświęconych szkolnictwu Renata Kaznowska.
Kto zajmie się edukowaniem tak potężnej grupy uczniów?