Marsz przeciwko przemocy w Warszawie
Tragedia, która z rąk oprawcy spotkała 25-letnią Lizę, wstrząsnęła opinią publiczną. W środę o godz. 18:00 w Warszawie rozpoczął się milczący marsz przeciwko przemocy.
Jak informowała reporterka Radia Eska, na miejscu było kilkaset osób w różnym wieku - od nastolatków po seniorów. Zamiast minuty ciszy zorganizowano minutę krzyku.
- Trzeba zareagować teraz. Jesteśmy Jej to winni. Wychodzimy na ulicę w jej imieniu i w imię pamięci wszystkich kobiet, które doświadczyły przemocy seksualnej. Nie chcemy już się bać. Nie chcemy, żeby bały się nasze córki i osoby, które przyjechały do Polski szukać bezpieczeństwa - pisali organizatorzy w opisie wydarzenia na Facebooku.
Zgodnie z pierwotnymi założeniami marsz przeciwko przemocy, który wyruszył z ul. Żurawiej, przeszedł pod Pałac Kultury i Nauki. Organizatorzy poprosili, aby uczestnicy wydarzenia ubrali się na czarno. - Nie chcemy się bać, kiedy idziemy same. Lizaweta szła sama. Teraz musimy pójść wszyscy - czytamy.