"Właśnie jesteśmy na interwencji pewnej tiktokerki podejrzanej o zoofilię! Policja, Inspekcja Weterynaryjna i my" - poinformowała w czwartek 25 sierpnia Fundacja dla Szczeniąt Judyta, mająca siedzibę w Nowym Białyninie koło Sochaczewa.
Oskarżają tiktokerkę o zoofilię
Społecznicy zajmujący się prawami zwierząt twierdzą, że kobieta uprawia zoofilię. Portal gazeta.pl skontaktował się w tej sprawie z inspekcją weterynaryjną. Zastępczyni powiatowego lekarza weterynarii w Sochaczewie Karolina Kowalska potwierdziła, że instytucja została powiadomiona o możliwości popełnienia przestępstwa z artykułu 6 ustępu 2 punktu 16 ustawy o ochronie zwierząt. Dotyczy on obcowania płciowego ze zwierzętami, czyli zoofilii.
- Podejrzanej nie postawiono na dziś zarzutów. Na terenie posesji pozostał kot wolno wychodzący, który nie znajdował się na miejscu podczas kontroli, oraz świnka morska - przekazała Karolina Kowalska.
Szokująca sprawa z Mazowsza
Tiktokerka ma aktualnie 11,8 tys. obserwujących. Na jej kanale znajdują się obecnie zaledwie dwa filmy, na których nie ma treści zabronionych przez prawo. Portal radiozet.pl informuje, że 25 sierpnia organizowała live, podczas którego płakała za odebranymi psami. W Internecie krąży także krótki fragment, w którym kobieta przyznaje, że pies lizał ją po genitaliach.
- Rodzina, u której interweniowaliśmy, to znana ze swoich kontrowersyjnych TikToków Pani M. Obecnie materiał dowodowy jest w trakcie gromadzenia. Mamy go naprawdę bardzo dużo. Na tę chwilę opublikujemy tylko mały wycinek, który już jest dostępny w internecie. Odebraliśmy wszystkie zwierzęta, które w obecnej chwili były w domu. Wszystkie zgłoszenia o nowych czworonogach będą sprawdzane na bieżąco z funkcjonariuszami policji. Sprawa jest w toku, więc o zarzutach poinformujemy w odpowiednim czasie – pisze na Facebooku Fundacja dla Szczeniąt Judyta.
ZOBACZ TAKŻE
- W Warszawie brakuje kierowców. Autobusy nie będą kursować tak, jak przed wakacjami
- Policyjne psy zdawały ważny egzamin. Zobaczcie, jak wyglądała atestacja
- Skład podrobionych zabawek w Wólce Kosowskiej. Mogły być warte ponad pół miliona złotych