Widział i odjechał zamiast pomóc
Zapewne cała historia byłaby jedynie incydentem, gdyby kierowca pospieszył z pomocą niewidomej pasażerce. - Twierdził, że tego nie zrobił, bo widział, że ktoś już mi pomaga - mówi Joanna Nibelska - Bo jakiś starszy pan pomógł mi wstać. Tak to bym leżała na ulicy.
Oszołomiona pani Joanna siedziała przez chwilę na ławce. Za namową koleżanki zadzwoniła po karetkę. Przyjechała też policja, która w toku dalszych prac zabezpieczyła nagranie z monitoringu, na którym widać, jak kierowca zauważa wypadek pasażerki i odjeżdża - Kierowca został ukarany karą regulaminową i została z nim przeprowadzona rozmowa dyscyplinująca - mówi Adam Stawicki z Miejskich Zakładów Autobusowych - Mamy nadzieję, że takie zachowanie w przypadku tego czy innego kierowcy się już nie powtórzy.
Dla pani Joanny jednak ten wypadek wiązał się z poważnymi konsekwencjami - miała złamaną lewą kostkę z przemieszczeniem, przez sześć tygodni musiała nosić gips. Jako osoba niewidoma była zdana na pomoc innych w codziennych czynnościach, jak chociażby zakupy. Musiała też korzystać z taksówek, żeby gdziekolwiek się dostać. Ale nie to było dla niej najgorsze - Musiałam oddać pod opiekę mojego psa-przewodnika, którym nie mogłam się sama zajmować, a to może się dla mnie wiązać z konsekwencjami finansowymi - mówi Joanna Nibleska - ale też była to dla mnie taka rozłąka z nim.
Kierowcy czasami się spieszą
Kierowców autobusów obowiązuje rozkład jazdy, z którego są rozliczani. Jednak jak zapewniają przedstawiciele MZA, czas dojazdu nie jest tutaj kwestią priorytetową - Kierowcy są szkoleni, żeby zadbać przede wszystkim o bezpieczeństwo. Unikać gwałtownego hamowania, unikać przyspieszania i dotrzymywania za wszelką cenę rozkładu, jeżeli widać, że jest zagrożenie czy wewnątrz autobusu czy w jego otoczeniu - mówi rzecznik MZA.
Joanna Nibelska na co dzień podróżuje komunikacją. Przyznaje, że kierowcom zdarza się nie dojeżdżać do krawężników przy przystankach czy zatokach autobusowych. Właśnie w takiej sytuacji znalazła się, gdy doszło do wypadku. Takie przypadki są też znane przedstawicielom MZA, którzy stwierdzają wprost - kierowcy często zatrzymują się już na jezdni, a nie przy przystanku, z myślą o komforcie pasażerów. - Część zatok przystankowych jest za krótka na dwa autobusy, a kierowcy chcą już obsłużyć ten przystanek, dlatego że pasażerowie się denerwują, bo czekają i nie mogą wyjść - mówi Stawicki i dodaje, że taka postawa nie jest pochwalana, przez przełożonych.
Pani Joanna chce walczyć o odszkodowanie - nie tylko ze względu na konsekwencje, jakie musiała ponieść po wypadku, ale też by uwrażliwić w ten sposób przewoźników na los niepełnosprawnego pasażera. - Nie uchylamy się od wypłacenia odszkodowania tej pani. Tylko musi w tej sprawie złożyć osobne roszczenie odszkodowawcze - zaznacza Adam Stawicki.
Jeśli jesteście świadkami ciekawego wydarzenia w Waszej okolicy, piszcie do nas i ślijcie zdjęcia na [email protected]