protest

i

Autor: Pawel Wodzynski/East News

Z Warszawy

Protesty i krzyki pod przychodnią aborcyjną w Warszawie. Mieszkańcy apelują do ratusza o reakcję

2025-04-24 21:03

W sobotę, 8 marca przy ul. Wiejskiej 9 w Warszawie zainaugurowano działalność Przychodni Aborcyjnej AboTak. Od tamtej pory okoliczni mieszkańcy skarżą się na hałas i niepokojące incydenty, związane z protestami odbywającymi się pod placówką. Sąsiedzka społeczność ma nadzieję na pomoc policji i zdecydowaną reakcję ratusza. Na jakim etapie jest obecnie ta sprawa?

Protesty pod przychodnią aborcyjną AboTak w Warszawie

Otwarcie pierwszej tego rodzaju aborcyjnej przychodni w Polsce przypadło na tegoroczny Dzień Kobiet. Placówka jest zlokalizowana przy ul. Wiejskiej 9, w najbliższym sąsiedztwie siedziby Sejmu RP. Przedstawicielki Aborcyjnego Dream Teamu informowały przy okazji inauguracji, że na miejscu kobiety będą mogły przerwać ciążę metodą farmakologiczną. Uzyskają tam również informacje o bezpiecznych sposobach aborcji oraz wykonają bezpłatny test ciążowy.

Samo otwarcie przychodni nie przebiegło w pełni spokojnie. Pod placówką zebrała się grupa kilkudziesięciu protestujących przeciwników aborcji z banerami i czerwoną farbą. Aby nie doszło do poważniejszych incydentów, na miejscu obecni byli policjanci. Od tamtej pory do podobnych manifestacji dochodzi regularnie, czego dość mają już okoliczni mieszkańcy.

Mieszkańcy mają dość i apelują do ratusza o reakcję

Sąsiedzka społeczność aktywnie walczy o to, aby sytuacja wreszcie się uspokoiła. Mieszkańcy zwrócili się do władz z petycją, zgłaszają też sprawę na policję. - Przychodzi garstka ludzi z ogromnie głośnym sprzętem, przystawia go do szyby, wystawia ten swój wóz oklejony drastycznymi zdjęciami i to trwa godzinami. Tam jest płacz dziecka, dziecka urodzonego, ale to nie ma znaczenia, po prostu jest to przeszywający dźwięk i to trwa, trwa, trwa. Nie ma znaczenia, czy w środku są panie z przychodni, czy ich nie ma. Chodzi o to, żeby wszystkich nas umęczyć - powiedziała jedna z mieszkanek Wiejskiej podczas konferencji przed czwartkową sesją Rady Warszawy.

Jak dodała, sąsiedzi wielokrotnie zgłaszali już swoje zastrzeżenia do formy demonstracji. - Niestety, jesteśmy odprawiani z każdego miejsca z kwitkiem, każdy umywa ręce. My nie chcemy zakazać zgromadzeń, bo one wynikają z praw konstytucyjnych. My chcemy jedynie, aby zgromadzenia, jeżeli się odbywają, odbywały się w sposób niekolidujący z naszymi prawami, prawami mieszkańców. Chcemy, żeby one były po prostu cichymi zgromadzeniami i chcemy, żeby policja również reagowała na obrazy, zdjęcia, plakaty, które pojawiają się przed naszym blokiem, ponieważ tego typu obrazy są zakazane chociażby w telewizji, a jeżeli mogą być wyświetlane, to w godzinach, kiedy nie mają do nich dostępu dzieci. Tutaj mówimy o obrazach, które są wystawiane w ciągu dnia, gdzie każdy przechodzień, łącznie z każdym dzieckiem, nieważne czy ma dwa, pięć, siedem, dziesięć czy dwanaście lat, może te obrazy oglądać - podkreśliła.

Policja o trudnej sytuacji przy Wiejskiej

Mieszkańcy zaznaczają, że policji zgłaszany jest nie tylko hałas, ale również niszczenie mienia. Niestety, póki co ich działania mają nie przynosić większych skutków. Jak sytuację tłumaczą służby?

- Policjanci na chwilę obecną prowadzą sześć czynności wyjaśniających związanych z wykroczeniami przy ul. Wiejskiej 9, do których może tam dochodzić. [...] Ma to wszystko związek ze zgłoszeniami, które napływają do nas od samych mieszkańców, ale również pracowników z budynku przy ul. Wiejskiej 9. Do 8 kwietnia odnotowaliśmy 12 zgromadzeń w tym miejscu, z których część się nie odbyła. Odbywały się również bez zgłaszania policji takie przedsięwzięcia, ponieważ one nie podlegają zgłoszeniu, są to m.in. różnego rodzaju happeningi. W ich trakcie doszło do drobnych incydentów, głównie do wymiany zdań między uczestnikami a osobami postronnymi. Byli to głównie mieszkańcy, czy też to osoby, które pracują w najbliższym otoczeniu tego miejsca - przekazał w rozmowie z reporterem Radia ESKA oficer prasowy KRP Warszawa I mł. asp. Jakub Pacyniak.

Jak dodał, policjanci w takich sytuacjach mają reagować "zdecydowanie i adekwatnie do sytuacji". Przebieg interwencji jest nagrywany, a same nagrania zabezpieczane do spraw wykroczeniowych. - Czyli są to głównie sprawy związane z naruszeniami przepisów wykroczeniowych, związanych z zakłóceniem ładu i porządku publicznego. Niemniej jednak doszło do jednego incydentu i na chwilę obecną trwają czynności sprawdzające w sprawie z końca marca. Wtedy w okolicach wspomnianego miejsca rozlana została ciecz. Nikomu nic się nie stało. My prowadzimy na ten moment czynności, jesteśmy po kontakcie z prokuraturą w tej sprawie - poinformował mundurowy.

Dodał przy tym, że ważną rolę w podobnych sytuacjach musi odgrywać dzielnicowy, którzy nawiązał już kontakt z mieszkańcami. - Niemniej jednak w przypadku, gdy dochodzi do jakiegokolwiek naruszenia przepisów prawa, czy to przepisów kodeksu wykroczeń, czy być może nawet kodeksu karnego, to te nasze działania będą zdecydowane, ale adekwatne do zaistniałej sytuacji. Nie ma konieczności, aby zatrzymywać kogokolwiek w tej sytuacji, ponieważ w toku dalszych czynności w sprawie o wykroczenie te osoby mamy wylegitymowane, mamy tożsamość i jeżeli potwierdzi się, że takie osoby naruszyły przepisy prawa, to poniosą odpowiedzialność - powiedział Pacyniak, podkreślając, że zgłoszenia mieszkańców na pewno nie są bagatelizowane.

Czy - poza policją - w sprawę jakkolwiek zaangażuje się miasto? Na razie rzeczniczka stołecznego ratusza Monika Beuth przekazała, że chociaż sytuacja jest trudna, urząd nie może rozwiązać legalnego zgromadzenia bez podstaw, a hałas taką podstawą nie jest.

Współpraca: Tomasz Ślęzak

Pożar zabytkowej dzwonnicy w Warszawie - zobacz zdjęcia:

GRUPY GRUZIŃSKIE I UKRAIŃSKIE TERRORYZUJĄ WARSZAWĘ