Sprawa sięga 25 października 2020 roku, gdy na ulice wyszły kobiety protestujące w ramach Strajku Kobiet. Narodowcy, których liderem był B., ustawili się wówczas pod kościołem św. Krzyża w Warszawie, by go "bronić".
Część manifestujących kobiet, w tym wspomniana Babcia Kasia zostały poszarpane, czy wręcz wyniesione przez zgromadzonych prawicowców. Aktywistka była ciągnięta za tęczową torbę, po czym została zepchnięta ze schodów. Ze sprawą poszła więc do sądu. Z ustaleń mediów wynika, że to nie B. miał bezpośrednio dokonać fizycznego ataku, jednak on zarządzał grupą i "przyglądał" się zajściu.
Czytaj również: Aktor Antoni K. usłyszał zarzut. "Podejrzany nie przyznał się"
Robert B. skazany
Wyrok zapadł 7 marca br. B. ma zapłacić 10 tys. zł nawiązki dla Babci Kasi. Dodatkowo zasądzono mu rok prac społecznych.
- Oskarżony twierdził, że bronił kościoła, ale w ocenie sądu twierdzenia te nie znajdują aprobaty w świetle polskiego porządku prawnego. Oskarżony sam sobie określił, co jest zgodne z prawem, a co nie jest zgodne z prawem - powiedziała sędzia Małgorzata Drewin, cytowana przez Gazetę Wyborczą.
Sędzia podkreśliła również, że B. jest zobligowany do przestrzegania porządku, którego pilnować ma policja, a nie samozwańcze grupy. - Nie może być tak, że jedna osoba, odwołując się do upoważnienia przez proboszcza parafii św. Krzyża, staje się strażnikiem ładu i porządku publicznego. Pojawia się pytanie: jakiego ładu i porządku? Na pewno nie tego określonego w przepisach Kodeksu karnego - zaznaczyła.
Zobacz, jak wyglądała ostatnia nadzwyczajna sesja Rady Warszawy: