Kierowca, który wjechał w przystanek, usłyszał zarzuty
45-letni kierowca pojazdu marki Ssangyong, który we wtorek potrącił kobietę na pasach, a następnie wjechał w przystanek na ulicy Woronicza usłyszał zarzuty. Mężczyzna będzie odpowiadał nie za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ale za doprowadzenie do katastrofy w ruchu lądowym. To znacznie poważniejszy zarzut.
Obecnie w siedzibie prokuratury nadal trwają czynności z udziałem kierowcy, któremu przedstawiane są zarzuty, a także zbierane są od niego wyjaśnienia.
Co grozi kierowcy z Woronicza?
Kierującemu grozi teraz kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. - Z dotychczas zgromadzonego materiału dowodowego wynika, że mężczyzna kierował samochodem z przekroczeniem prędkości dozwolonej w tym miejscu - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.
Potwierdziło się też, że mężczyzna w przeszłości miał zabrane prawo jazdy. Był karany za spowodowanie innego wypadku w ruchu drogowym. Jednak w chwili zdarzenia miał uprawnienia do kierowania pojazdem (odzyskał je w lutym tego roku), był też trzeźwy.
Jak dodał Skiba, jeszcze w środę prokurator będzie wnioskował o areszt dla kierowcy. Mężczyzna złożył wyjaśnienia, ale nie przyznał się do zarzucanego mu czynu.
- Z uwagi na grożącą mu surową karę oraz fakt popełnienia przestępstw w ruchu drogowym na terenie Polski i innych krajów, prokurator będzie wnioskował o areszt dla mężczyzny - wyjaśnił rzecznik.
Wypadek w Warszawie. Dwie osoby nie żyją
We wtorek samochód osobowy wjechał w przystanek autobusowy przy ulicy Woronicza na warszawskim Mokotowie. Chwilę wcześniej potrącił kobietę na pasach. W wyniku zdarzenia zmarła piesza, a także jedna z kobiet przebywających na przystanku. Cztery osoby - w tym dziecko - trafiły do szpitala.
Prokuratura zarządziła przeprowadzenie sekcji zwłok dwóch zmarłych osób, a także powołano biegłych niezbędnych do zbadania przebiegu wypadku.