Zdecydowana większość mieszkańców opuściła swoje mieszkania i wyjechała do najbliższych. Jednak Ci, którzy zostali wciąż mierzą się z trudnościami.
- Nie mamy wody, nie mamy możliwości korzystania z toalety. Tam w piwnicy w na dole zalegają fekalia bo jest gdzieś zapchany odpływ w kanalizacji, więc jest taka prawdziwa bomba. Tu się nie da żyć! - Mówi Hanna Świbora - jedna z mieszkanek Dorotowskiej, która musiała opuścić swoje lokum na czas awarii.
Polecany artykuł:
W budynku nasz reporter zastał tylko jedną lokatorkę, która zdecydowała się zostać ze względu na brak możliwośći alternatywnego zamieszkania. Jak sobie radzi?
- Kupuje się 5 litrowy baniaczek i musi on służyć i na herbatę i na mycie twarzy. Jeśli chodzi o sprawy higieny no to niestety do nocniczka folię się wkłada i następnie się to wyrzuca. Przecież nie może to stać w domu - Tłumaczy Anna Wnuk - z Grójeckiej.
MPWiK uchyla od siebie zarzuty komentując, że to nie po ich stronie istnieje awaria. Przerzucają oni odpowiedzialność na administratora, który ma zająć się problemem. Na obecną chwilę mieszkańcy komunikują nam jednak, że żadnej realnej pomocy nie otrzymali a jedyne co się udało ustalić po 10 dniach to fakt, że według łazika MPWiK winnemu wszystkiemu jest piasek, który zablokował rurę.