Wypadek na Trasie Łazienkowskiej. Wdowa zeznawała w sądzie w obecności Łukasza Żaka

2025-08-07 12:16

- Mam 38 lat. Do dnia wypadku zarządzałam restauracją. Obecnie nie jestem w stanie pracować ze względu na stan zdrowia - mówiła w czwartek 7 sierpnia w sądzie Ewelina P., wdowa po Rafale P., który zginął w wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Gdy 15 września 2024 roku rodzina wracała do domu, w ich samochód z ogromną siłą uderzył Volkswagen Arteon kierowany przez Łukasza Żaka, który uciekł z miejsca zdarzenia i został zatrzymany za granicą.

Zeznania Eweliny P. w warszawskim sądzie 

Jak relacjonuje se.pl, Ewelina P., z trudem opanowując emocje, opowiedziała o feralnej nocy. - Mam 38 lat. Do dnia wypadku zarządzałam restauracją. Obecnie nie jestem w stanie pracować ze względu na stan zdrowia. Nigdy nie byłam karana za składanie fałszywych zeznań – podkreśliła. 

- Pamiętam tamtą sobotę. Mieliśmy zaproszenie na 18. urodziny córki naszego przyjaciela – uroczystość odbywała się poza Warszawą. Byliśmy tam całą rodziną. Mąż zajmował się dziećmi, a ja miałam wreszcie możliwość odpocząć. Pojechaliśmy na imprezę w ciągu dnia. Dzieci biegały z pieskiem, śpiewaliśmy karaoke… Gdy zbliżała się godzina 21:00, postanowiliśmy wracać – zeznała. 

"Błagałam, żeby mi powiedzieli"

- Wiedzieliśmy, że to uroczystość poza Warszawą, dlatego przy okazji zdecydowaliśmy się odwieźć jednego z uczestników na Ursynów. Dzieci siedziały w fotelikach. Mój mąż, ze względów logistycznych, żeby przykryć dzieci kocem, usiadł pomiędzy nimi. Z przodu jechała kuzynka – mówiła Ewelina P. - Gdy odwieźliśmy kuzynkę, spojrzałam na tylne siedzenia – wszyscy już spali. Nie chciałam ich rozbudzać. Wróciliśmy na Grochów. Jechałam zgodnie z nawigacją. Posiadam prawo jazdy od 30. roku życia, prowadziłam świadomie. Jechałam prawidłowo, bez przekraczania prędkości – zaznaczyła. 

Ewelina P. nie pamięta samego wypadku. - Ostatni moment, który pamiętam, to zjazd na wysokości Rozdroża. Do domu zostało nam kilkanaście minut. Sam moment wypadku całkowicie mi się wymazał z pamięci – zeznała. Wspomnienia zaczęły wracać dopiero w szpitalu. -Pojedyncze obrazy zaczęły wracać dopiero później – pamiętam, jak ratownicy medyczni w karetce mnie rozbudzili i powiedzieli, że mieliśmy wypadek, a ja jadę do szpitala. Zaczęłam krzyczeć: „Co z moim mężem i dziećmi?”. Błagałam, żeby mi powiedzieli. Poprosili o numer telefonu do osoby, z którą mogą się skontaktować – mówiła łamiącym głosem.

"Następne wspomnienie mam już po operacji"

- Następne wspomnienie mam już po operacji – w niedzielę. Przy moim łóżku stali moi bliscy. Zapytałam: „Co z moim mężem i dziećmi?”. Nie odpowiedzieli. Czekali na psychologa, który miał mnie poinformować o śmierci mojego męża – te słowa wywołały falę wzruszenia na sali sądowej.

- Spędziłam sześć tygodni w szpitalu. Miałam połamane wszystkie żebra. Przeszłam operację wątroby i śledziony. Miałam również połamany kręgosłup – obecnie mam osiem śrub i wkrętów, co powoduje ogromny ból każdego dnia – wyliczała. Jej walka o powrót do zdrowia jest długa i żmudna. - Dopiero od miesiąca mogę uczestniczyć w rehabilitacjach. Jestem pod stałą opieką kardiologów i ortopedów. Oprócz problemów fizycznych zmagam się także ze skutkami psychicznymi. Zarówno moje dzieci, jak i ja, byliśmy objęci terapią. Dzieci zakończyły leczenie, ja wciąż pozostaję pod opieką psychiatry i psychoterapeuty – dodała.

Trauma, jakiej doświadczyła rodzina, jest ogromna. - Nie ukrywam, że to, co się wydarzyło, odcisnęło ogromne piętno na naszej rodzinie i zostawiło głęboką traumę. Dlatego też, na dzień dzisiejszy, nadal potrzebuję stałego wsparcia – zakończyła swoje zeznania Ewelina P.

Łukasz Żak, sprawca dramatu, siedział ze spuszczoną głową, zakrywając twarz rękami. Nie był w stanie spojrzeć na cierpiącą kobietę - czytamy w relacji "Super Expressu". 

Paulina K.: Chcę sprawiedliwego wyroku

Pytana przez reportera „Super Expressu” Piotra Lisa o to, jakiej kary oczekuje dla swojego byłego chłopaka, Paulina K. odpowiedziała: - Chcę dla niego sprawiedliwej kary. Ucierpiałam w wypadku, ale to pani Ewelina jest najbardziej pokrzywdzona. Bardziej stanowcza w swoich oczekiwaniach jest matka Pauliny K., pani Karolina. W rozmowie z dziennikarzami nie kryła oburzenia i żalu: - Chciałabym, żeby otrzymał najwyższą możliwą karę. Myślę, że 30 lat więzienia, to byłby sprawiedliwy wyrok.

Wypadek na Trasie Łazienkowskiej 

Przypomnijmy: Do tragicznego zdarzenia doszło w nocy 15 września 2024 roku. Volkswagen Arteon, prowadzony przez Łukasza Żaka, z ogromną siłą uderzył w Forda Mondeo, w którym podróżowała czteroosobowa rodzina: Rafał P., jego żona Ewelina P. i dwoje dzieci. W wyniku zderzenia 37-letni Rafał P. poniósł śmierć na miejscu, a Ewelina P. oraz jej dzieci zostali ciężko ranni. Sprawca wypadku Łukasz Żak uciekł z miejsca zdarzenia, zostawiając ciężko ranną 20-letnią pasażerkę i jednocześnie swoją ówczesną dziewczynę, Paulinę K. - ona również trafiła do szpitala. Łukasz Żak uciekł z pomocą kolegów za granicę, został zatrzymany przez niemiecką policję. 

Łukasz Ż. po wypadku na Trasie Łazienkowskiej zadzwonił do matki ofiary. "Uciekam do Hiszpanii"