W niedzielny wieczór mężczyzna dostrzegł błąkającego się po ulicach małego chłopca. Dziecko stało na środku ulicy w samej piżamce i skarpetkach. Mieszkaniec Białołęki nie zamierzał zostawić 4-latka samego, wziął go na ręce i pomógł mu trafić do z powrotem do domu. Wewnątrz paliło się światło, jednak nikogo w nim nie było. Mężczyzna zadzwonił na numer alarmowy, na szczęście nie czekał długo na przybycie policji.
4-latek bez opieki na ulicach Białołęki
Po przybyciu funkcjonariusze zaczęli rozmowę z 4-latkiem, żeby dowiedzieć się, gdzie może przebywać jego rodzic. W rozmowie chłopiec powiedział, że nie wie, gdzie jest jego mama. Opowiedział, że gdy się obudził, przestraszył się, że jest sam i wyszedł przez okno, by jej szukać.
Ani w domu, ani na posesji, które szczegółowo sprawdzili, policjanci nie znaleźli opiekunów 4-latka. Ratownicy medyczni chcieli zadbać o bezpieczeństwo chłopca i postanowili, że zawiozą go do szpitala. W tym samym momencie zjawiła się matka. 31-latka wyjaśniła, że poszła do restauracji w galerii handlowej sama, by nie budzić śpiącego syna.
Jakich konsekwencji może spodziewać się 31-latka?
W poniedziałek dochodzeniowcy przedstawili kobiecie zarzut za narażenie synka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Natomiast 4-latek trafił do pieczy zastępczej.
Trzymiesięczny areszt dla 23-latka podejrzanego o brutalną napaść na kobietę w centrum Warszawy - zobacz zdjęcia: