Maków Mazowiecki: zwłoki kobiety leżały bez opieki na ulicy?
W sobotę, 8 marca przy ul. Mickiewicza w Makowie Mazowieckim miało dojść do szokującej sytuacji. Służby zostały wezwane do starszej kobiety, która straciła przytomność na dworze. Niestety, mimo podjętej reanimacji życia seniorki nie udało się uratować i kobieta zmarła. Jak podała facebookowa strona "Społecznicy z Okolicy", ciało przykryto wówczas foliowym workiem i... odjechano z miejsca zdarzenia.
O sprawie poinformowały lokalne media, powiadomione z kolei przez zbulwersowaną rodzinę kobiety. Ciało miało znajdować się pod śmietnikiem, w sąsiedztwie... siedziby sanepidu, a także placu zabaw dla dzieci i okolicznych bloków mieszkalnych.
"Jak tak można traktować człowieka? Babcia mieszkała sama. Nie mam pojęcia dlaczego służby nie zabezpieczyły ciała przed ew. zbezczeszczeniem? Biegające dzieci miały przecież możliwość podejść i odsłonić folię, a szwendające się bezpańskie psy mogły ponadgryzać ciało. Jestem przerażona tak nieodpowiedzialnym zachowaniem służb" - napisała wnuczka zmarłej w social mediach.
Komunikat starosty w sprawie
W poniedziałek, 10 marca komunikat w sprawie wydali przedstawiciele KPP w Makowie Mazowieckim, którzy powołali się na pismo podpisane przez starostę Mirosława Jana Augustyniaka. Ten opisał dokładnie, co i o której godzinie miało się wydarzyć.
Zgodnie z jego relacją o godz. 14:05 dyspozytor otrzymał informację o zasłabnięciu, którą chwilę później zaktualizowano, wspominając o nagłym zatrzymaniu krążenia. O godz. 14:08 na miejscu pojawili się ratownicy medyczni, którzy 11 minut później wezwali strażaków do osłonięcia miejsca działań i pomocy w resuscytacji. O godz. 14:22 rozłożony został parawan, strażacy pilnowali też, aby nikt postronny nie zbliżał się do akcji ratunkowej. Jak podał starosta, ratownicy rozmawiali z obecnymi na miejscu osobami, w tym synem kobiety, aby uzyskać jak najwięcej informacji o jej ogólnym stanie zdrowia. Dołączył do nich również pracownik MOPS.
O godz. 15:12 odstąpiono od czynności ratunkowych. Ratownicy poinformowali o śmierci kobiety jej dwóch synów oraz przekazali im kartę medyczną. Nawiązali też kontakt z patomorfologiem. O godz. 15:43 z miejsca odjechali strażacy, którzy mieli pozostawić rozstawiony wcześniej parawan. 13 minut później dyspozytor poinformował KPP o śmierci kobiety. O godz. 16:30 na miejsce przybył lekarz, który stwierdził zgon z przyczyn naturalnych. Pięć minut później przekazano ciało rodzinie i zwinięto parawan. Karetka odjechała, a bliscy skontaktowali się z zakładem pogrzebowym. Policja dotarła na miejsce o godz. 16:40. Funkcjonariusze zastali tam członków rodziny, którzy dysponowali kartą zgonu. Mundurowi pozostali tam do momentu przyjazdu pracowników zakładu pogrzebowego. Cała interwencja zakończyła się o godz. 17:05.
"Przez cały czas trwania akcji ratunkowej, a także po jej zakończeniu, do czasu przybycia zakładu pogrzebowego, ciało zmarłej kobiety pozostawało zabezpieczone zgodnie z wszelkimi procedurami oraz dochowaniem należytej staranności ochrony czci i godności osoby zmarłej. Na podstawie wymienionych faktów stanowczo protestuję przeciwko ich manipulacji, prowadzącej do naruszenia czci i godności osoby zmarłej, jak i wizerunku służb, które dołożyły wszelkich starań, zarówno dla ratowania życia kobiety, jak i ochrony jej czci i godności po jej śmierci" - czytamy w informacji wydanej przez starostę.
Dwaj mężczyźni zatrzymani ws. zabójstw seniorek w Warszawie: