Wygrali z lockdownem, mogą przegrać z... nowymi inwestycjami.
Chodzi o właścicieli słynnego klubu muzycznego Pogłos mieszczącego się przy ulicy Burakowskiej. W minionym roku miejsce uratowały trzy zbiórki, które wsparły tysiące osób z całego świata. Teraz, mimo luzowania obostrzeń, nie mogą otworzyć swojego lokalu. Nie otrzymali umowy dzierżawy terenu na dłuższy czas, co uniemożliwia im zdobycie koncesji na sprzedaż alkoholu.
"Nasza działalność nie zakłada korzystania z grantów czy innych funduszy miejskich. Niejako publiczność sama finansuje nasze inicjatywy korzystając z baru i kupując bilety, więc ten bar jest niejako podstawą naszej egzystencji. Koszty zatrudnienia pracowników i prowadzenia lokalu są dość duże" - mówi Sebastian Pakulski, prezes spółdzielni socjalnej Pogłos.
Problem jest znany władzom Warszawy. Jak mówi wiceprezydentka Aldona Machnowska-Góra, wszystko z powodu dużych inwestycji planowanych w okolicach Burakowskiej.
"Jest to sprawa formalna, teren jest przeznaczony do sprzedaży, przez co nie można podpisać długiej umowy z dzierżawcą. Mam nadzieję, że zostanie to jakoś rozwiązane, choć znalezienie nowego lokalu wydaje się być nieuniknione"- mówi Machnowska-Góra.
Właściciele Pogłosu nie składają broni- mają nadzieję na dalsze rozmowy z urzędnikami w tej sprawie, nie wykluczają też stworzenia petycji w obronie klubu.
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!