Od kilku dni głośno było w mediach o planowanym na czwartek proteście górników i hutników w Warszawie. Związkowcy zapowiadali manifestację pod biurami poselskimi Polski 2050, oskarżali też polityków o zdradę interesów ludzi pracy. Jak wspomnieliśmy, narazili im się przede wszystkim Miłosz Motyka i Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Zdaniem górników minister ma dążyć do zmiany umowy społecznej. Ministra była natomiast oskarżana o "zaglądanie do kieszeni górników" i marnotrawstwo środków z KPO.
Protest górników i hutników w Warszawie (28.08.2025)
Czwartkowy protest rozpoczął się od godz. 12:00. Związkowcy pojawili się na nim z transparentami, na których można było przeczytać hasła: "Broniąc górnictwa, bronimy Polski", "Polskie czołgi z polskiej stali!", "Motyka, ciebie nie będzie, a umowa społeczna i górnictwo dalej będzie" czy "Motyka, twój zegar tyka, zabieraj łapy od polskiego górnika".
Donald Tusk zapomniał, że potrafimy walczyć - podkreślali obecni na miejscu manifestujący, z którymi rozmawiał reporter Radia ESKA. - Po tym, co wyprawiają ministrowie w rządzie pana premiera Tuska, ci ministrowie uruchomili się tylko z jednego powodu. Tak naprawdę chcą przykryć to złodziejstwo, które dzisiaj jest z KPO. [...] To są środki, które my, robotnicy, których oni tak nienawidzą, będziemy musieli spłacić, a oni to rozdają swoim znajomym i przyjaciołom - powiedział w rozmowie z Tomaszem Ślęzakiem Rafał Jedwabny z "Sierpnia 80".
Zwracając się do ministra Motyki, protestujący podkreślali, że nie ma mowy o zmianach terminów wygaszania kopalń. - Pani Nałęcz, to co ona powiedziała w mediach, ile to górnicy nie zarabiają... Mój syn robi dwa lata i wie pan, ile zarabia z czterema sobotami? 5,5 tysiąca. To jest dużo? - pytał naszego reportera Zdzisław Bredlak, przewodniczący "Sierpnia 80" KWK Sośnica.
Współpraca: Tomasz Ślęzak / Radio ESKA

