Marsz Milczenia „Stop Agresji” w Siedlcach
W piątek 31 stycznia ulicami Siedlec przeszedł Marsz Milczenia. Udział w nim wzięli ratownicy medyczni z całej Polski. Marsz to hołd dla 64-letniego ratownika medycznego, który w sobotę w trakcie udzielania pomocy został śmiertelnie ugodzony nożem.
Niestety, trauma nas nie opuszcza. Trudno się z tym pogodzić. Zostały przekroczone wszelkie granice. Nie możemy pojąć, jak człowiek, któremu jedziemy zdrowie i życie jest w stanie zamordować ratownika - z dyrektorem siedleckiego Meditransu rozmawiała na miejscu Magdalena Szewczuk.
Mieszkańcy również wzięli udział w marszu. Do tej pory, to co zdarzyło się kilka dni temu, jest dla nich szokujące i trudno w to uwierzyć.
Trudno mi sobie wyobrazić, jak mogło do tego dojść. Nie rozumiem tej sytuacji
To jest nie do pojęcia
- mówili mieszkańcy, którzy wzięli udział w Marszu Milczenia.
Uczestnicy marszu udali się na mszę do siedleckiej katedry.
ZOBACZ: Marsz Milczenia w Siedlcach. Uczcili pamięć zamordowanego ratownika
Tragedia w Siedlcach podczas interwencji ratowników
W sobotę w Siedlcach podczas udzielania pomocy medycznej 64-letni ratownik medyczny został śmiertelnie ugodzony w klatkę piersiową przez 59-letniego pijanego mężczyznę, który wcześniej wezwał karetkę pogotowia.
Adam Cz. zaatakował Mateusza M. dwoma nożami, zadając co najmniej jeden cios w okolicy prawego nadgarstka. Dalsze ciosy zablokował ratownik, który obezwładnił agresora. Za zabójstwo grozi nawet dożywocie.
Ratownicy medyczni zaapelowali do rządu o zmiany, które zapewnią im większe bezpieczeństwo.