Skargi mieszkańców
Zirytowani mieszkańcy spotkali się z burmistrzem warszawskiej Woli oraz z przedstawicielami Progresji. Rozmowy przebiegły dobrze, ale zabrakło konkretów. Te jednak pojawią się na początku sierpnia - wtedy zaplanowane jest kolejne spotkanie. Na nim mają paść propozycje rozwiązania problemu.
Polecany artykuł:
Dobra wola na Woli
Warszawska progresja przyjęła ze zrozumieniem uwagi mieszkańców. Dobrą atmosferę rozmów może zburzyć jednak właściciel terenu, od którego miejsce wynajmuje warszawski klub. Ten na ściszenie muzyki nie chce się zgodzić.
- Nie chcemy, żeby z naszej dzielnicy znikały miejsca realizujące działalność kulturalną, jednak ich funkcjonowanie musi odbywać się tak, by mieszkańcy nie czuli się skrzywdzeni. Mniej pozytywne jest podejście właściciela tego terenu, spółki skarbu państwa. Bardzo liczymy na wprowadzenie do umowy zapisów, które ograniczą uciążliwość prowadzonej przez najemców działalności. Takie zapisy są możliwe, a to właśnie spółki skarbu państwa powinny wyznaczać standardy poszanowania sąsiedztwa, tak by osoby prywatne musiały do nich równać - mówi Burmistrz Woli, Krzysztof Strzałkowski.
Stały punkt na imprezowej mapie Warszawy
Choć Progresja istnieje od 2003 roku, to problemy zaczęły się pojawiać po utworzeniu "Letniej Sceny". To odpowiedź na pandemię Covid-19. Na letnich koncertach, które są rozgrywane na zapleczu klubu, może przebywać wielotysięczna publiczność. Ta generuje o wiele większy hałas niż w zamkniętym pomieszczeniu.