Barometr Zawodów 2025 - Warszawa i woj. mazowieckie
W raporcie podsumowującym Barometr Zawodów 2025 w województwie mazowieckim podkreślono, że najnowsza edycja badania była realizowana we wszystkich 39 urzędach pracy w regionie. Koordynowaniem działań zajęli się pracownicy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie. Pod uwagę wzięto łącznie 168 grup zawodów w 18 branżach.
"Efektem tegorocznych spotkań było wskazanie 22 grup zawodów w dziewięciu branżach, w których prognozuje się deficyt w 2025 r. Liczba zawodów deficytowych spadła o trzy grupy zawodów w porównaniu do prognozy na rok 2024. W przypadku części deficytowych zawodów uczestnicy paneli wskazywali na krytyczne braki kandydatów do pracy, które będą miały realny, negatywny wpływ na realizację istotnych działań instytucji, a tym samym na lokalne społeczności" - czytamy w raporcie.
Najbardziej pożądane zawody 2025 w Warszawie i woj. mazowieckim
Jak wynika z badania, w woj. mazowieckim największy deficyt może dotknąć branżę medyczno-opiekuńczą. Pracowników brakować może również w branży edukacyjnej, a także w branży TSL (transport-spedycja-logistyka) i budowlanej.
W największej liczbie powiatów - 35 - deficyt obejmie pracowników służb mundurowych. Ogromne braki dotyczą również zawodów: psycholodzy i psychoterapeuci (34 powiaty), pielęgniarki i położne (34 powiaty), elektrycy, elektromechanicy i elektromonterzy (32 powiaty), lekarze (29 powiatów), kierowcy samochodów ciężarowych i ciągników siodłowych (29 powiatów), spawacze (28 powiatów), operatorzy i mechanicy sprzętu do robót ziemnych (28 powiatów). Zgodnie z prognozą brakować będzie też m.in. nauczycieli praktycznej nauki zawodu, kierowców autobusów oraz opiekunów osoby starszej lub niepełnosprawnej.
Jak sytuacja wygląda w samej Warszawie i jej bezpośrednim sąsiedztwie? Autorzy raportu zwrócili uwagę m.in. na problem, jakim są rosnące koszty życia w stolicy. "Najczęściej wskazywano na nauczycieli przedmiotów zawodowych, asystentów w edukacji czy pracowników służb mundurowych. Osoby zatrudnione w tych obszarach zawodowych rezygnują z pracy z uwagi na niewspółmiernie niskie wynagrodzenie do ciążącej na nich odpowiedzialności zawodowej. Podobnie jak w przypadku opiekunów osoby starszej lub niepełnosprawnej, pracownicy budowlani (cieśle, stolarze, murarze) bardzo często decydują się na migrację zarobkową, aby poprawić stabilizację ekonomiczną" - czytamy.
Lista zawodów, w których w Warszawie może brakować rąk do pracy, jest naprawdę długa. Poza wymienionymi wyżej znaleźli się na niej m.in. farmaceuci, gospodarze obiektów, portierzy, woźni i dozorcy, inżynierowie budownictwa, kierowcy autobusów, lekarze, listonosze i kurierzy, magazynierzy, pielęgniarki i położne, psycholodzy i psychoterapeuci, ratownicy medyczni, sprzedawcy i kasjerzy.
Brakuje nauczycieli, lekarzy, policjantów...
O wynikach Batometru Zawodów 2025 reporter Radia ESKA rozmawiał z Damianem Trepto z Mazowieckiego Obserwatorium Rynku Pracy. - Warszawa jako soczewka sytuacji na rynku ogólnopolskim pokazuje, że w grupie szczególnie deficytowych zawodów są zawody związane z opieką medyczną - pielęgniarki, położne, psycholodzy, psychoterapeuci. Są to również lekarze. [...] wskazywano też na szczególny brak asystentów edukacji. Do tego branża ochrony i bezpieczeństwa. W głównej mierze dotyczy ona pracowników związanych z funkcjonowaniem obronności - i tej scentralizowanej, i tej wojskowej, czyli brakuje nam pracowników będących funkcjonariuszami policji oraz żołnierzy. Z punktu widzenia stołecznego prognozowany będzie też brak listonoszy i kurierów - powiedział Trepto.
Trudnej sytuacji w sektorze edukacji nie ukrywała natomiast w rozmowie z naszym reporterem Anna Kmiołek-Gizara, dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych w Pułtusku. - Co roku dyrektorzy borykają się z tym samym problemem - brakuje nauczycieli zawodu. Niby przepisy prawa pozwalają na to, że możemy w inny sposób realizować zajęcia zawodowe, jednak jeżeli jesteśmy w miejscowości, która nie ma zbyt rozwiniętego przemysłu w tym zakresie, usług czy też instytucji, nie możemy takich zajęć zrealizować nigdzie indziej niż tylko w szkole. Natomiast w szkole, jeżeli to jest nauczyciel, który ukończył studia podyplomowe danego kierunku kształcenia w zawodzie, bo takie studia funkcjonują, może uczyć w szkole zawodu - opowiedziała.
Jak dodała, ściągnięcie do szkół nowych nauczycieli z doświadczeniem praktycznym z rynku pracy jest bardzo trudne. - W kierunkach, w których kształcę, czyli technik informatyk, programista, logistyk, rachunkowość, nadal wynagrodzenie, które oferowane jest w szkole, nie jest wynagrodzeniem dla tych ludzi atrakcyjnym. Oni w swojej branży zarobią znacznie więcej. Druga rzecz to dokumentacja szkoły. Ja, jako dyrektor muszę wymagać pewnych dokumentów, które obowiązują w szkole i tutaj spotykam się też od razu z reakcją, że nie wiedzieli, że trzeba - przekazała Kmiołek-Gizara, podkreślając, że często problematyczne okazują się też godziny pracy.
Niestety, brak kadry może ostatecznie prowadzić do rezygnacji z otwierania nowych kierunków nauczania. - Czynnikiem, który gwarantuje to, że otrzymamy zgodę nawet od naszego organu prowadzącego, czy będziemy w takim kierunku kształcić, to są obwarowania typu zaplecze kadrowe, finansowe i zaplecze materialne, czyli pomoce dydaktyczne. Jeżeli dyrektor wyskoczy raptem z tematem na przykład technika elektryka i pomimo to, że jest taka potrzeba na rynku, czy lokalnym, wojewódzkim, czy ogólnokrajowym, to później ma ogromny problem, bo nigdzie nie znajdzie fachowca, szczególnie w małym mieście - dodała dyrektor.
Współpraca: Piotr Durys
Zniszczony zabytkowy mur na Mariensztacie - zobacz zdjęcia: