Pacjentka w bagażniku? Brzmi nieprawdopodobnie, a jednak to prawda! Do takiej sytuacji doszło na jednej z warszawskich ulic. Jak to się mogło stać? Powodem jest małą ilość karetek. Większość ambulansów zaangażowano do transportu zakażonych koronawirusem lub osób z podejrzeniem zakażenia. W efekcie wezwanie karetki do nagłych wypadków jest niezwykle trudne, a często po prostu niemożliwe. Tak było w przypadku opisanym przez ratownika medycznego, który działa na terenie Warszawy. W pełnym emocji wpisie na Instagramie opowiedział, jak wyglądał transport pacjentki i jak zła jest obecna sytuacja z dostępnością karetek w Warszawie. Medyk stwierdza wprost, że do takiej sytuacji nie doszłoby, gdyby nie błędy i zaniedbania z walce z pandemią.
Pacjentkę z udarem wieziono w bagażniku. Ratownik - "Jest źle"
Sprawę nagłośnił na Instagramie jeden z warszawskich ratowników medycznych. Wezwanie dotyczyło starszej kobiety z podejrzeniem udaru. Konieczny był szybki transport, wezwano więc helikopter ratunkowy. Maszyna nie mogła jednak wylądować pod domem chorej. Pacjentkę trzeba było dowieźć do śmigłowca. Niestety, żadna karetka nie była dostępna. Strażacy i załoga HEMS skorzystała więc z prywatnego samochodu o zabudowie combi. Kobietę z udarem ulokowano w miejscu bagażowym auta i tak dowieziono na miejsce. Ratownik nie kryje wściekłości opisując sytuację:
Jest tak źle, że czyjaś babcię (z objawami świeżego udaru) trzeba było zapakować do auta w zabudowie combi, gdzieś gdzie zazwyczaj przewozi się ziemniaki i trójkąt ostrzegawczy, by dowieźć ją do miejsca w którym wylądował śmigłowiec.
O akcji informowała też na Facebooku OSP Raszyn:
Masz dla nas ciekawy temat lub jesteś świadkiem wyjątkowego zdarzenia? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i newsy z Waszej okolicy!