Para mieszkająca na jednym z wilanowskich osiedli postanowiła zatrudnić kogoś do pomocy w domu. Zatrudnili 31-letnią kobietę, która wzbudziła ich zaufanie i przekonała swoimi kwalifikacjami. Para uzgodniła, że sprzątaczka będzie przychodzić raz w tygodniu na godzinę pracy.
Nie zapomnieli o zasadzie ograniczonego zaufania
Para zachowała czujność i już po pierwszym dniu pracy zauważyła, że z komody zniknęła cenna biżuteria. Właścicielka mieszkania poinformowała swojego partnera o sytuacji, a po rozmowie ustalili, że zainstalują w mieszkaniu monitoring. Młodzi woleli nie oskarżyć pochopnie pani sprzątającej, dlatego najpierw chcieli zbadać sytuację.
Szybka reakcja i wezwanie policji
Podczas kolejnej wizyty okazało się, że kobieta nie zajęła się sprzątaniem, ale przeszukaniem szuflad w biurku. Sprzątaczka została przyłapana na gorącym uczynku, gdy chciała ukraść niemałą kwotę. Skonfrontowani z tą sytuacją właściciele nie mieli wątpliwości - natychmiast wezwali policję.
31-latka miała nadzieje, że przed przybyciem policji zatuszuje swoje działania i ujdzie jej wszystko na sucho. Kobieta nie była świadoma obecności monitoringu, a w akcie desperacji zamknęła się w łazience i próbowała spuścić w toalecie skradzioną gotówkę.
Dopiero na komendzie kobieta przyznała się do kradzieży na łączną kwotę około 20 000 złotych. Kradła i upłynniała biżuterię w lombardzie. Obecnie 31-latka czeka na wymiar kary, a grozi jej do 5 lat pozbawienia wolności.
Mieszkanka Targówka hodowała w piwnicy kilkadziesiąt szczurów, zobacz zdjęcia: