- Wszystko zaczęło się od zgłoszenia kradzieży sklepowej. Policjanci zostali wezwani przez pracownika ochrony drogerii przy ul. Konstruktorskiej na warszawskim Mokotowie. Ze zgłoszenia wynikało, że jeden z klientów dokonał kradzieży kilku buteleczek perfum kilka dni wcześniej, a w dniu zgłoszenia znowu przyszedł i po raz kolejny zdjął z półki koleje perfumy, z którymi zamierzał wyjść bez płacenia - przekazał podkom. Robert Koniuszy.
Czytaj również: Z impetem wjechał w karetkę na sygnale. Alkomat dał jasną odpowiedź
Policjanci szybko pojawili się na miejscu zdarzenia i na podstawie nagrań monitoringu zatrzymali mężczyznę. Co ciekawe, podczas kontroli odkryli, że miał przy sobie "dwa zawiniątka z nielegalnym suszem". Jedno z nich zatrzymany próbował nieudolnie wyrzucić.
- Badanie narkotesterem wykazało, że była to marihuana. Narkotyki zostały zabezpieczone, a ich posiadacz trafił do policyjnej celi. Mężczyzna miał również przy sobie smartfona. Urządzenie zostało sprawdzone w policyjnych systemach operacyjnych. Nie figurowało jako utracone. Telefon trafił więc do policyjnego depozytu - dodał Koniuszy.
Skradziony telefon znalazł na komisariacie
To jednak nie koniec sprawy. Tego samego dnia, po godzinie 22:00 na mokotowskim komisariacie pojawił się inny mężczyzna. Poinformował policjantów, że jego synowi ukradziono w metrze telefon komórkowy. Postanowił więc poszukać urządzenia poprzez system nawigacji, który wskazał, że to znajduje się... na komendzie.
- Oficer dyżurny połączył zdarzenia i okazał mężczyźnie smartfon, który został wcześniej zabezpieczony przy zatrzymanym 23-latku. Ten rozpoznał aparat, po czym przedstawił dokumenty potwierdzające, że należy on do jego syna. Smartfon wrócił do właściciela. Następnego dnia podejrzany mężczyzna w obecności tłumacza przysięgłego oraz przedstawiciela konsulatu usłyszał zarzuty kilku kradzieży oraz posiadania środków odurzających, za co teraz sąd może go skazać na 5 lat więzienia - podsumował sprawę Koniuszy.